Na rynku aluminium cena utrzymuje się na poziomie półrocznej średniej, a za tonę tego metalu płaci się teraz niemal tyle samo, ile na początku bieżącego roku. W ostatnich tygodniach aluminium codziennie lub co drugi dzień na zmianę tanieje i drożeje. I tak zapewne będzie w najbliższym czasie, bo nie widać większych zagrożeń dla równowagi podaży i popytu, a fundusze spekulacyjne nie są zainteresowane tym metalem w podobnym stopniu jak miedzią, ropą naftową czy złotem. Wczoraj aluminium od rana taniało, a po południu jego cena spadła poniżej poziomu 2800 USD za tonę. Najpierw było to zapewne odreagowanie poniedziałkowego wzrostu ceny, a później doszły do tego obawy wywołane raportem o zamówieniach dla amerykańskich fabryk. Zamówienia te wprawdzie w kwietniu wzrosły, ale o 0,3 proc., a ekonomiści spodziewali się wzrostu o 0,7 proc. Mniejszy od prognozowanego wzrost zamówień w Stanach Zjednoczonych zapowiada mniejszy wzrost popytu na surowce. Ta wiadomość jest dla rynku metali o tyle niepokojąca, że zbliża się lato na półkuli północnej, a wraz z nim sezon urlopowy. Na przykład koncerny motoryzacyjne zazwyczaj na cały sierpień zamykają fabryki samochodów. W lecie są też najwyższe ceny energii elektrycznej, co dodatkowo skłania przedsiębiorców do zawieszania produkcji. Wczoraj po południu za tonę aluminium w kontraktach trzymiesięcznych płacono na Londyńskiej Giełdzie Metali 2798 USD, o 28 USD mniej niż na poniedziałkowym zamknięciu. W miniony wtorek na zamknięciu sesji aluminium kosztowało w Londynie 2772 USD za tonę.