W minionym tygodniu nie udało się utrzymać zdobytych na początku czerwca rekordowo wysokich wartości WIG20. Wcześniejszy długi biały korpus nie został poparty przez odpowiednio wysoki obrót, czego efektem był spadek cen. Niepoślednią rolę w tych wydarzeniach odegrał pułap rocznej formacji kanału. Jaki będzie rozpoczynający się nowy tydzień? Czy ujawni emocjonalny charakter środowej wyprzedaży, a może wręcz przeciwnie - obnaży słabość strony popytowej? Przed wczorajszą sesją pojawiało się wiele pytań, a wszystkie sprowadzały się do tego, czy indeks poradzi sobie z ograniczeniem stworzonym przez majowy szczyt i środek długiej czarnej świecy (rejon 3710 pkt). Istotnie, wczorajsza sesja przyniosła wzrost przybliżający moment konfrontacji. Popyt wsparty echami piątkowej sesji nie miał z tym najmniejszych problemów. Niecodziennie bowiem rynkowy zwrot na poziomie
3-miesięcznej linii trendu dokonuje się na obrocie widzianym tylko kilkukrotnie w historii warszawskiej giełdy. W tym ostatnim kontekście można jednak zadać pytanie, czy poniedziałkowa 1-proc. zwyżka nie jest aby zbyt niska jak na tak efektowny dzień odwrotu. Szpulka doji stworzona na obrocie sporo niższym od piątkowego oraz utrzymujące się zalecenia sprzedaży na wskaźnikach szybkich komplikują sytuację graczy w krótkim terminie. W średnim horyzoncie ruch indeksu zaczyna się klinować pomiędzy wspomnianą linią 3-miesięcznego trendu a pułapem rocznego kanału. Dopóki utrzymuje się tendencja wzrostowa, nie ma powodów do niepokoju. Przeciwnie - dwustupunktowa przestrzeń ograniczona ww. barierami stwarza okazję do spekulacji, tym większą, że towarzyszyć jej będą strach i obawa związane z wystąpieniem korekty głównej. Historia pokazuje, że rynek bywa w takich momentach bardzo zmienny. Na przełomie stycznia i lutego indeks aż trzykrotnie podejmował próby wyjścia z kanału. Obecnie, przy sprzyjających wskazaniach oscylatorów średnioterminowych, kolejny test pułapu kanału w rejonie 3800 pkt jest również możliwy. Kwestią otwartą jest jednak wynik takiego starcia.