Źródłem konfliktu pomiędzy pracownikami służby zdrowia a rządem jest awersja rządzących do delegowania władzy, szczególnie w zakresie dzielenia się kompetencjami z niewidzialną ręką rynku. Za to z chęcią scedowaliby na nią odpowiedzialność za własne decyzje. Dotyczy to w zarówno szpitali, jak i spółek Skarbu Państwa.
Jest mało prawdopodobne, aby nieufność względem "niewidzialnej ręki" wynikała z podejrzeń o agenturę - choć niewidzialność mogłaby się kojarzyć ze specsłużbami, z Telerankiem i poprzednim ustrojem. Wątpię, by wolny rynek wymagał większych ustępstw politycznych niż koalicjanci - niestraszny mu wysoki próg wyborczy ani nie pożąda stanowisk. Nie sądzę, by domagał się podwyżki lub uznania praw homoseksualistów do adopcji. Za to jestem pewien, że niewidzialna ręka rynku najhojniej wynagradza najmądrzejsze decyzje, błędne zaś bezlitośnie wytyka. Czyżby dlatego rządzący wolą jedynie składać jej pokłony, niż śmiało uścisnąć dłoń?
W przypadku służby zdrowia poszerzenie zakresu komercjalizacji wiąże się z obawami i ryzykiem, którego społeczeństwo nie chce brać na swoje barki. Jest trudnym do przeprowadzenia zadaniem politycznym. Tym trudniejszym, że do mediów przebijają się głównie te wycinki propozycji rządowych, które mówią o chęci ograniczenia odpowiedzialności państwa za funkcjonowanie szpitali, zaś niewiele zaś o gwarancjach czy regulacjach, które miałyby zapewnić dostępność do mglistego koszyka świadczeń. Być może to dzięki istniejącej atmosferze obaw o dalsze istnienie "bezpłatnej" służby zdrowia kolejna podwyżka parapodatków (tym razem w formie obciążającej posiadaczy pojazdów) przeszła praktycznie bez protestów.
Mimo braku tak silnych argumentów i kontrowersji, jak w przypadku służby zdrowia, likwidacja reliktów "socjalistycznej gospodarki rynkowej" w sferze przedsiębiorstw również napotyka opór polityków, przejawiający się ślamazarnością postępów dalszej prywatyzacji, szczególnie tej, która redukuje władzę decyzyjną urzędników. Domniemane przyzwolenie na zachowanie władzy państwa w przedsiębiorstwach o znaczeniu "kluczowym dla bezpieczeństwa kraju" lub społecznego interesu dużych grup pracowniczych zezwala na rozszerzenie zakresu państwowej "ochrony" aż po fabryki sznurka do snopowiązałek, jeśli takie by było widzimisię urzędników.
Spadek bezrobocia i wzrost płac, czego jesteśmy świadkami w ostatnich miesiącach, jest zasługą wolnego rynku, swobodnego przepływu pracowników, pieniędzy i usług, nie zaś instytucji odpowiedzialnych za stanie na straży interesów społeczeństwa czy zatrudnienia. Efektywność wymuszona przez konkurencję powoduje, że konflikty płacowe w instytucjach mocniej powiązanych z rynkiem są rzadsze. Swoboda przepływu pracowników, w powiązaniu z koniecznością konkurowania ilością oraz jakością usług wymusza wynagradzanie w formie bardziej spełniającej oczekiwania zatrudnionych.