Niewidzialna ręka rynku

Rządzący muszą przejawić chęć utraty bezpośredniej kontroli nad wszystkim co możliwe i zdać się na mechanizmy ekonomiczne

Publikacja: 13.06.2007 09:34

Źródłem konfliktu pomiędzy pracownikami służby zdrowia a rządem jest awersja rządzących do delegowania władzy, szczególnie w zakresie dzielenia się kompetencjami z niewidzialną ręką rynku. Za to z chęcią scedowaliby na nią odpowiedzialność za własne decyzje. Dotyczy to w zarówno szpitali, jak i spółek Skarbu Państwa.

Jest mało prawdopodobne, aby nieufność względem "niewidzialnej ręki" wynikała z podejrzeń o agenturę - choć niewidzialność mogłaby się kojarzyć ze specsłużbami, z Telerankiem i poprzednim ustrojem. Wątpię, by wolny rynek wymagał większych ustępstw politycznych niż koalicjanci - niestraszny mu wysoki próg wyborczy ani nie pożąda stanowisk. Nie sądzę, by domagał się podwyżki lub uznania praw homoseksualistów do adopcji. Za to jestem pewien, że niewidzialna ręka rynku najhojniej wynagradza najmądrzejsze decyzje, błędne zaś bezlitośnie wytyka. Czyżby dlatego rządzący wolą jedynie składać jej pokłony, niż śmiało uścisnąć dłoń?

W przypadku służby zdrowia poszerzenie zakresu komercjalizacji wiąże się z obawami i ryzykiem, którego społeczeństwo nie chce brać na swoje barki. Jest trudnym do przeprowadzenia zadaniem politycznym. Tym trudniejszym, że do mediów przebijają się głównie te wycinki propozycji rządowych, które mówią o chęci ograniczenia odpowiedzialności państwa za funkcjonowanie szpitali, zaś niewiele zaś o gwarancjach czy regulacjach, które miałyby zapewnić dostępność do mglistego koszyka świadczeń. Być może to dzięki istniejącej atmosferze obaw o dalsze istnienie "bezpłatnej" służby zdrowia kolejna podwyżka parapodatków (tym razem w formie obciążającej posiadaczy pojazdów) przeszła praktycznie bez protestów.

Mimo braku tak silnych argumentów i kontrowersji, jak w przypadku służby zdrowia, likwidacja reliktów "socjalistycznej gospodarki rynkowej" w sferze przedsiębiorstw również napotyka opór polityków, przejawiający się ślamazarnością postępów dalszej prywatyzacji, szczególnie tej, która redukuje władzę decyzyjną urzędników. Domniemane przyzwolenie na zachowanie władzy państwa w przedsiębiorstwach o znaczeniu "kluczowym dla bezpieczeństwa kraju" lub społecznego interesu dużych grup pracowniczych zezwala na rozszerzenie zakresu państwowej "ochrony" aż po fabryki sznurka do snopowiązałek, jeśli takie by było widzimisię urzędników.

Spadek bezrobocia i wzrost płac, czego jesteśmy świadkami w ostatnich miesiącach, jest zasługą wolnego rynku, swobodnego przepływu pracowników, pieniędzy i usług, nie zaś instytucji odpowiedzialnych za stanie na straży interesów społeczeństwa czy zatrudnienia. Efektywność wymuszona przez konkurencję powoduje, że konflikty płacowe w instytucjach mocniej powiązanych z rynkiem są rzadsze. Swoboda przepływu pracowników, w powiązaniu z koniecznością konkurowania ilością oraz jakością usług wymusza wynagradzanie w formie bardziej spełniającej oczekiwania zatrudnionych.

Bez jasnych elementów konkurencji, premiowanych zyskami a karanych bankructwem, zarówno służba zdrowia, jak i pracownicy przedsiębiorstw podlegających ręcznemu sterowaniu i często uzależnionych od kroplówek gotówki z Warszawy, będą skazani na wieczny konflikt z reprezentowaną przez władzę nie protestującą resztą społeczeństwa. Bez wytłumaczenia obywatelom, kto stoi po każdej ze stron barykady - żadna idea komercjalizacji nie znajdzie akceptacji.

Stosunek rządzących do swobody gospodarowania i zaufanie do efektywności mechanizmów rynkowych przejawia nie tylko stopniem ingerencji w bezpośrednie zarządzanie teoretycznie samorządnymi firmami na państwowej smyczy. Dotyczy również sposobu myślenia o usługach społecznych - w tym o służbie zdrowia. Prawdziwe reformy zmierzające do trwałego usunięcia postsocjalistycznych zaszłości wymagają zmian mentalności u rządzących, którzy jako jedyni mają narzędzia, by przekonać społeczeństwo do reform. Muszą jednak przejawić chęć utraty bezpośredniej kontroli i zdania się na mechanizmy ekonomiczne, które wiadomo, że są skuteczne, ale nie generują ani etatów w administracji, ani łatwej chwały.

Bez zdjęcia kajdanek, które przykuwają niewidzialną rękę rynku do biurek w gabinetach ministerstw, większość propozycji komercjalizacji usług medycznych czy prywatyzacji firm świadczących usługi publiczne prawdopodobnie się rozklei, jak pakiet Kluski przy odcedzaniu.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy