Pozycja inwestorów indywidualnych wobec kierownictwa firm, w których akcje zainwestowali, różni się oczywiście w zależności od kraju i konkretnej spółki. Odmienne są także modele współpracy i rozwiązywania sytuacji konfliktowych. Podczas gdy w Wielkiej Brytanii spory najczęściej rozwiązywane są w zaciszu gabinetów, z pomocą funkcjonariuszy państwowych, w Niemczech debaty nierzadko przenoszą się na forum mediów. Niemniej i tu, i tu mniejsi gracze starają się w miarę możliwości aktywnie uczestniczyć w polityce swoich firm. W momentach kryzysowych drobni udziałowcy potrafią się zjednoczyć i wymusić uwzględnienie ich postulatów przez zarządy.
Fuzje zagrzewają
akcjonariuszy
Właśnie w takich "gorących" momentach postronni obserwatorzy mogą przekonać się, że w skład akcjonariatu giełdowych gigantów wchodzą nie tylko wielcy inwestorzy strategiczni czy fundusze inwestycyjne, ale też setki - dysponujących w pojedynkę mniejszą siłą przebicia - osób prawnych i fizycznych. Głównym polem ich sporów z władzami firm są przejęcia i ochrona przed tymi niechcianymi. Gdy dochodzi do fuzji, wartość akcji na ogół rośnie. Ale zarządy firm boją się o swoje posady. Dobitnie wyłożył to Didier Cornardeau, przewodniczący APPAC, francuskiego stowarzyszenia inwestorów, krytykując falę zmian w statutach dużych spółek, mających ułatwić zarządom obronę przed przejęciami. - Ich celem jest ochrona pracy i przywilejów osób na kierowniczych stanowiskach. Naturalnym jest, że udziałowcy chcą mieć możliwość przyjęcia ofert fuzji. Mniejszościowi udziałowcy odegrali istotną rolę przy okazji najgłośniejszej bodaj w ostatnich tygodniach próby przejęcia. Od początku podchody brytyjskiego banku Barclays były przez wielu akcjonariuszy amsterdamskiego ABN Amro obserwowane z nieufnością. Obawiali się oni, że władze spółki przeforsują sprzedaż ABN, mimo że w opinii większości analityków o wiele bardziej korzystne byłoby jego przejęcie przez konsorcjum Royal Bank of Scotland, Banco Santander i Fortisa. Kroplą, która przelała czarę, była zgoda zarządu holenderskiego banku na sprzedaż jego północnoamerykańskiej filii, LaSalle. W ten sposób władze chciały zmniejszyć wartość grupy i ułatwić jej zakup przez Barclaysa. Mniejszościowi inwestorzy uznali to za tzw. poison pill (środek mający zniechęcić do rozmów) o ofercie konsorcjum banków. Za pośrednictwem VEB, Stowarzyszenia Inwestorów Holenderskich, zaskarżyli transakcję w sądzie handlowym. Ten orzekł, iż musi ona zostać zaaprobowana przez walne zgromadzenie akcjonariuszy. Sprawa trafiła ostatecznie do Sądu Najwyższego, a oczekiwana przez europejską i amerykańską branżę finansową decyzja ma zapaść w lipcu.
W miarę, jak środki ochronne (bardzo wysokie progi wymagane do podjęcia decyzji o fuzji na walnym zgromadzeniu, zwiększanie kompetencji organów zarządzających, emisje dodatkowych akcji) zaczęły być stosowane coraz częściej, wzrosła wiedza akcjonariuszy niereprezentowanych w organach spółek o mechanizmach ich funkcjonowania i skutkach dla zawartości portfeli.