Środowa korekta na rynku amerykańskiego długu pomogła nie tylko posiadaczom tamtejszych akcji, ale także przełożyła się na poprawę nastrojów na większości rynków światowych. Dzięki tej poprawie zaczęliśmy wczorajsze notowania od wzrostu o prawie
40 pkt. Sam wzrost na otwarciu nie był zaskakujący i to nie on był tu najważniejszy. Niewiadomą było zachowanie się popytu w trakcie sesji. Najbardziej prawdopodobna była dalsza zwyżka cen i zatrzymanie się pod poziomem rekordów hossy. Niemniej trzeba się było także liczyć z cofnięciem kupujących, choć ten scenariusz wydawał się tego dnia najmniej sensowny, gdyż niewiele by to zmieniło. Dopiero spadek cen pod poziom środowego dołka miałby jakieś konsekwencje i kazałby zapomnieć o planach ataku na szczyt i szykować się do testu wsparcia. Jako że dołek ten znajdował się w znacznej odległości od cen z początku sesji, tego scenariusza nie należało się poważniej obawiać.
Popyt okazał się na tyle mocny, że po wspomnianym wysokim otwarciu ceny jeszcze wzrosły
i kupującym udało się ten poziom utrzymać do końca dnia. Nie było to łatwe, gdyż tuż po publikacji danych o dynamice cen produkcji sprzedanej w USA rynek szybko stracił na wartości. Spadek ten był jednak reakcją zbyt emocjonalną. Wprawdzie faktycznie wskaźnik PPI okazał się wyższy od prognoz, ale już jego wartość bazowa (core) była z nimi zgodna, a to ona jest tu ważniejsza. Po tym chwilowym spadku ceny ponownie wzrosły.
Na wczorajszej sesji ważne też było to, że nie doszło do ataku na poziom rekordu, bo raczej nie mogłoby się to skończyć sukcesem. Zakończyliśmy dzień