Polska gospodarka rośnie w siłę

Drugi kolejny rok polska gospodarka znajduje się w fazie dużego wzrostu, obejmującego wszystkie sektory

Publikacja: 16.06.2007 12:09

Z opublikowanych niedawno przez GUS danych wynika, że w I kwartale br. produkt krajowy brutto był o 7,4 proc. większy niż przed rokiem. Oznacza to najlepszy wynik od 10 lat, przy czym od początku 2005 r. tempo wzrostu gospodarczego jest z kwartału na kwartał coraz szybsze.

Prognozy

były zbyt ostrożne

Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że jeszcze kilka miesięcy temu w tak przyspieszony rozwój mało kto wierzył. Bardzo ostrożne w prognozach było Ministerstwo Finansów, które opracowując ustawę budżetową na 2007 r., założyło, że produkt krajowy brutto może być w tym roku zaledwie o 4,6 proc. większy niż w 2006 r. Jak bardzo przewidywania te mogą się różnić od tegorocznych wyników trudno w tej chwili precyzyjnie ustalić, ale niewykluczone, że w skali całego roku będziemy rozwijać się w tempie nawet o 2 pkt proc. wyższym od prognozowanego. Byłby to więc następny rok, w którym budżet został skonstruowany przy znacznie zaniżonej dynamice rozwoju gospodarki (w 2006 r. PKB miał według założeń zwiększyć się o 4,3 proc., a faktyczny wzrost wyniósł 6,1 proc.).

Wyższa dynamika rozwoju to większe wpływy do budżetu. Szacunki wskazują, że przewyższenie prognozowanego wzrostu PKB o 1 pkt proc. pozwala zwiększyć dochody o 3,5 mld zł. Autorom ustawy trzeba jednak przyznać rację w ostrożnym szacowaniu wyników potencjalnego wzrostu. Po pierwsze dlatego, że w momencie kończenia prac nad ustawą trudno jest z dużą dokładnością prognozować wyniki, jakie gospodarka uzyska w IV kwartale (w poprzednich latach często były one przeszacowywane); po drugie - w warunkach ogromnej presji na wzrost wydatków uzyskiwana w ten sposób rezerwa stanowi swoisty wentyl bezpieczeństwa, chroniący finanse państwa przed destabilizacją.

Popyt krajowy

przede wszystkim

Jakie czynniki, będące motorem wzrostu gospodarczego, zwracają uwagę? Decydującą rolę odgrywa popyt krajowy, ale skala jego oddziaływania na wzrost PKB jest silniejsza, niż oczekiwano. Przede wszystkim znacznie szybciej rosną inwestycje. W I kwartale br. nakłady brutto na środki trwałe były o 29,6 proc. większe niż przed rokiem, podczas gdy, według ustawy, w całym 2007 r. mają się one zwiększyć o 10 proc. Szybkie tempo inwestowania utrzyma się w dłuższej perspektywie, na co wskazują m. in.:

- pozytywna ocena przez podmioty gospodarcze perspektyw krajowego i zagranicznego zapotrzebowania na produkty i usługi;

- wyczerpywanie się możliwości zaspokajania rosnącego popytu przy wykorzystywaniu dostępnych obecnie mocy produkcyjnych;

- coraz lepsza sytuacja ekonomiczno-finansowa przedsiębiorstw; w I kwartale br. wskaźnik rentowności obrotu netto osiągnął aż 4,9 proc., wobec 3,6 proc. rok temu, a wskaźnik płynności finansowej pierwszego stopnia 33,3 proc. (przed rokiem 32,4 proc.);

- łatwo dostępny i relatywnie tani kredyt bankowy; w końcu kwietnia roczne tempo wzrostu kredytów dla firm wyniosło 19,2 proc.;

- napływ kapitału zagranicznego; 2006 r. był rokiem rekordowego zainteresowania tego kapitału naszym krajem; wartość inwestycji bezpośrednich wyniosła 16,2 mld USD, a łącznie w okresie transformacji przekroczyła 105 mld USD;

- absorpcja funduszy unijnych.

Powyższe uwarunkowania pozwolą na poprawę stopy inwestycji (liczonej jako relacja nakładów brutto na środki trwałe do PKB) z 18,2 proc. w 2005 r. i 19,9 proc. w 2006 r. do około 22 proc. w 2007 r. Dla porównania - najwyższy jej poziom w naszym kraju (24,4 proc.) miał miejsce w 1999 r., a aktualnie najkorzystniejsze pod tym względem relacje osiągają: Estonia (32,5 proc.), Łotwa (32 proc.), Hiszpania (30 proc.) i Irlandia (28 proc.).

Spożycie indywidualne

też rośnie

Innym istotnym czynnikiem napędzającym koniunkturę jest konsumpcja. W I kwartale br. wzrost spożycia indywidualnego był o 6,9 proc. wyższy niż rok temu, podczas gdy, według ustawy budżetowej, ma on nie przekroczyć 3,7 proc. Rozbieżność w dynamice uzasadniają m. in.:- szybko powiększający się fundusz wynagrodzeń, będący pochodną wzrostu zatrudnienia i średniej płacy; w okresie styczeń-kwiecień siła nabywcza tego funduszu (uwzględniając inflację) była w sektorze przedsiębiorstw o ponad 10 proc. wyższa niż rok temu, przewyższając ponaddwukrotnie tempo wzrostu przyjęte na cały rok. Tak dynamicznego realnego wzrostu funduszu płac dotychczas nie notowano;

- rekordowe zyski z działalności gospodarczej; w 2006 r. firmy wygospodarowały dodatni wynik finansowy netto o 36 proc. większy niż w 2005 r., a w I kwartale br. o 58 proc. większy niż w analogicznym kwartale ub. r.;

- dynamicznie rosnące zapotrzebowanie na kredyty; w końcu kwietnia zadłużenie gospodarstw domowych w bankach, z tytułu kredytów i pożyczek, osiągnęło 210 mld zł i było o prawie 40 proc. wyższe niż w kwietniu 2006 r.;

- wypłaty transferów unijnych dla rolników; w 2006 r. gospodarstwa rolne, tylko z tytułu dopłat bezpośrednich, otrzymały prawie 10 mld zł;

- wielomiliardowe kwoty pozyskiwane w wyniku emigracji zarobkowej.

Przyspieszenie popytu konsumpcyjnego znajduje odzwierciedlenie w sprzedaży detalicznej, która w okresie styczeń-kwiecień, w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku, zwiększyła się w cenach stałych o 16,7 proc., w tym sprzedaż samochodów i sprzętu motoryzacyjnego o 30 proc., a mebli, sprzętu RTV i AGD o ponad 28 proc.

Pozytywne oceny przyszłej sytuacji gospodarstw domowych (m. in. zmniejszenie obaw przed bezrobociem i oczekiwany dalszy wzrost realnych wynagrodzeń) wpływają na wysoki poziom optymizmu konsumentów i możliwość utrzymania się w kolejnych miesiącach przyspieszonego wzrostu spożycia i obrotów handlu wewnętrznego.

Są i minusy

Bardzo wysoka dynamika inwestycji i spożycia ma jednak także ujemne strony. Przede wszystkim osłabia skłonność do eksportu i stwarza silne zapotrzebowanie na import, kreując zwiększający się deficyt w obrotach towarowych i płatniczych z zagranicą. W rezultacie mniej korzystna staje się relacja ujemnego salda obrotów bieżących bilansu płatniczego do PKB. O ile w końcu I kwartału 2006 r. wynosiła ona 1,9 proc., o tyle w I kwartale br. - 2,4 proc. Jest to co prawda poziom znacznie lepszy niż w innych nowych krajach UE (np. w 2006 r. w Litwie relacja ta wynosiła 17,9 proc., w Estonii 12,5 proc., na Łotwie, w Bułgarii i Rumunii przekroczyła 10 proc.), ale trzeba liczyć się z dalszym powolnym pogarszaniem się tego wskaźnika.

Wśród czynników zmniejszających deficyt rachunku bieżącego istotną rolę odgrywa dodatnie saldo usług, a przede wszystkim transferów, wynikające zarówno z napływu unijnych środków pomocowych, jak i przekazów osób zatrudnionych za granicą. W I kwartale br. saldo to wyniosło 1,5 mld EUR i było prawie 2,2-krotnie wyższe niż przed rokiem.

Poza relacją deficytu obrotów bieżących bilansu płatniczego do PKB, także inne wskaźniki ostrzegawcze, obrazujące stopień nierównowagi zewnętrznej kraju, utrzymują się na bezpiecznym poziomie. Dotyczy to np.:

- pokrycia deficytu obrotów bieżących napływem bezpośrednich inwestycji zagranicznych; napływ ten jest aktualnie o około 1/3 wyższy od deficytu płatniczego;

- relacji importu towarów i usług do aktywów rezerwowych; wskazuje ona na możliwość sfinansowania importu rezerwami przez około 4 miesiące;

- relacji krótkoterminowego zadłużenia zagranicznego do oficjalnych aktywów rezerwowych; w końcu 2006 r. wynosiła ona prawie 70 proc., podczas gdy np. w Czechach około 50 proc., a na Słowacji prawie 80 proc.;

- relacji zadłużenia krótkoterminowego do ogólnego zadłużenia zagranicznego kraju (w grudniu 2006 r. 20 proc., wobec około 30 proc. w Czechach i 50 proc. na Słowacji).

Eksport nieco słabnie

Obroty handlu zagranicznego zwiększają się szybko, chociaż już w tempie nie tak szybkim, jak w poprzednich latach, a przyrost eksportu jest wolniejszy niż importu. W I kwartale 2007 r. eksport liczony w euro (w ujęciu rzeczowym) był o 14,2 proc. wyższy niż przed rokiem, podczas gdy w latach 2004--2006 jego średni roczny wzrost wynosił 22,5 proc., natomiast import w tym czasie zwiększył się odpowiednio o 14,7 proc. i o 18,3 proc.

W I kwartale zwraca uwagę bardzo duży (o ponad 34 proc.) wzrost eksportu do krajów Europy Środkowej i Wschodniej, wynikający z dynamicznego rozwoju tych gospodarek i perspektyw dalszej poprawy koniunktury. Ponadprzeciętny (14,4 proc.) wzrost eksportu zanotowano także do Unii Europejskiej, której udział w całym naszym eksporcie przekroczył już 80 proc.

Wbrew obawom szybki wzrost gospodarki i dynamicznie rosnące wynagrodzenia - nie zawsze znajdujące uzasadnienie w poziomie wydajności pracy - nie wywierają, jak dotychczas, nadmiernej presji inflacyjnej. W kwietniu, w porównaniu z kwietniem ubiegłego roku, ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły o 2,3 proc. kształtując się poniżej środka przedziału celu inflacyjnego określonego przez Radę Polityki Pieniężnej (2,5 proc.). Najbliższe miesiące powinny przynieść dalszy spadek cen i dopiero pod koniec roku impuls inflacyjny może być silniejszy. Antyinflacyjnie oddziaływać będą przede wszystkim: wzrastająca konkurencja na rynku towarów i usług, silny złoty, zwiększający się import, a w przypadku lepszych niż w ubiegłym roku warunków agrometeorologicznych - duża nadpodaż produktów roślinnych. Natomiast, ze względu na pogarszającą się opłacalność chowu trzody chlewnej i spadek jej pogłowia, ceny wieprzowiny mogą być w końcu tego roku co najmniej o 10 proc. wyższe niż przed rokiem. Proinflacyjny wpływ może także mieć sytuacja na światowym rynku paliw.

Bezrobocie

już nie jest groźne

Systematycznie zwiększa się popyt na pracę. Efektem tego jest coraz szybszy wzrost zatrudnienia, który w sektorze przedsiębiorstw w 2006 r. wyniósł 3 proc., a okresie styczeń-kwiecień br. dalsze 4,2 proc. Jednocześnie liczba ofert pracy zgłaszana przez pracodawców do urzędów pracy przekroczyła w końcu kwietnia 126 tys. i była o 18,4 proc. większa niż w analogicznym miesiącu 2006 r. W rezultacie spada bezrobocie, a Polska stała się krajem, w którym poprawa na rynku pracy następuje najszybciej wśród krajów europejskich. Jeszcze w 2002 r. stopa rejestrowanego bezrobocia wynosiła u nas 20 proc., a końcu 2007 r. może nie przekroczyć 12 proc. Oczywiście wpływ na ten stan wywiera emigracja zarobkowa, ale szczególnie znaczący jest przyrost nowych miejsc pracy, głównie w usługach - najbardziej pracochłonnym sektorze gospodarki.

Rynek pracy staje się szybko rynkiem pracowników, a nie pracodawców. Coraz więcej z nich sygnalizuje problemy ze znalezieniem osób o odpowiednich kwalifikacjach. Według badań koniunktury GUS, w budownictwie niedobór wykwalifikowanych pracowników deklarowało w marcu br. 52 proc. pracodawców (21 proc. przed rokiem), natomiast w przemyśle - ponad 25 proc. (12 proc. rok wcześniej).

"Ujemne saldo przychodów z prywatyzacji"

Obserwowane obecnie szybkie tempo wzrostu gospodarczego wpływa dynamizująco na dochody budżetu państwa, które w okresie styczeń-kwiecień były o 28,1 proc. wyższe niż rok temu, przy wydatkach wzrastających o 13,4 proc. Efektem jest relatywnie mały deficyt (2,1 mld zł) - pięciokrotnie niższy od notowanego w ubiegłym roku. Mogłoby to oznaczać, że sytuacja finansowa państwa jest bardzo dobra. Niestety, taka ocena mija się z prawdą. Zwrócić bowiem należy uwagę na potrzeby pożyczkowe budżetu, tzn. kwotę pożyczek, które trzeba zaciągnąć, by sfinansować zaplanowane wydatki. Otóż kwotę tę, poza oficjalnym deficytem, określają także m. in.: współfinansowanie zadań realizowanych z udziałem środków Unii Europejskiej, a przede wszystkim koszty reformy systemu emerytalnego, klasyfikowane jako rekompensata dla Funduszu Ubezpieczeń Społecznych z tytułu składek odprowadzanych do otwartych funduszy emerytalnych. Składki finansowane powinny być z przychodów z prywatyzacji. Na rok bieżący przychody te zaplanowano jednak w wysokości tylko 3 mld zł, podczas gdy ich rozdysponowanie ma wynieść aż 15,3 mld zł. Powstał w ten sposób kuriozalny zapis "ujemne saldo przychodów z prywatyzacji", które musi być sfinansowane - podobnie jak deficyt budżetowy - głównie emisją skarbowych papierów wartościowych, wydatnie zwiększając potrzeby pożyczkowe budżetu. W okresie styczeń-kwiecień br. saldo to przekroczyło już 4,8 mld zł, łącznie więc z oficjalnym deficytem wyniosło 6,9 mld zł. Trzeba przy tym pamiętać, że są to kwoty netto, tzn. bez uwzględnienia potrzeb wynikających ze spłaty krajowych pożyczek wcześniej zaciągniętych - wykup obligacji i bonów skarbowych, na które trzeba zaciągać nowe pożyczki (wyemitować papiery skarbowe).

Wszystko to uwypukla pilną potrzebę dokonania zdecydowanych reform strukturalnych finansów państwa, ukierunkowanych na obniżenie deficytu i zahamowanie narastania długu publicznego. Rozszarpywanie owoców dobrej koniunktury - która nie będzie trwać wiecznie - doprowadzić może do drastycznej konfrontacji z rzeczywistym stanem naszych finansów.

fot. Andrzej Cynka

ekonomista

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy