Niedawny zakup niemal 6 proc. akcji MOL-a przez Megdeta Rachimkułowa wywołał kolejną falę spekulacji, że firma zostanie przejęta przez jeden z rosyjskich koncernów naftowych. Od 23 maja, kiedy pojawiły się pierwsze doniesienia, że rosyjskojęzyczny biznesmen (mający węgierskie obywatelstwo) jest zainteresowany spółką, jej akcje na giełdzie w Budapeszcie zyskały prawie 5 proc.

Analitycy zachodnich biur maklerskich uważają, że przejęcie MOL-a przez Rosjan nie wchodzi w grę. - Gazpromu nie stać na taką transakcję, jeżeli chce zachować obecny rating - mówi Alex Brooks z banku UBS, cytowany przez serwis Portfolio.hu. Inni potencjalni kandydaci, Rosnieft i Surgutnieftgaz, oświadczyli, że chcą skoncentrować się na inwestycjach w Rosji. Z kolei Łukoil uważa, że obecne wyceny środkowoeuropejskich rafinerii są zbyt wysokie. Brooks uważa też, że statut MOL-a (udział poszczególnych akcjonariuszy jest ograniczony do 10 proc.) oraz bardzo silna pozycja zarządu spółki "praktycznie uniemożliwiają wrogie przejęcie". Zdaniem analityka, bardziej prawdopodobne jest partnerstwo strategiczne (bez powiązań kapitałowych) z Gazpromem albo z austriacką firmą paliwową OMV.

Inny analityk z dużego zachodniego biura maklerskiego (który zastrzegł sobie anonimowość) uważa, że Gazprom albo Łukoil mogą dogadać się z Węgrami i objąć mniejszościowy udział w spółce w zamian za dostęp do złóż gazu lub ropy. Inną opcją jest nawiązanie bliższych stosunków z OMV. - Możliwości rozwoju środkowoeuropejskich rafinerii są znacznie bardziej ograniczone niż jeszcze kilka lat temu - mówi. - Konsolidacja regionalnych liderów to jedna z niewielu opcji, które im pozostały - dodaje.