Czwartkowa sesja na Wall Street rozpoczęła się od wahań głównych indeksów wokół poziomu ze środowego zamknięcia. Poziomu, który został ustanowiony po nieco mocniejszym spadku. Indeks S&P500 stracił bowiem 1,36 proc., a Nasdaq Composite 1,02 proc. W środę ponownie pretekstem do zniżki stał się wzrost rentowności amerykańskich obligacji. Obecnie czynnik ten jawi się jako najpoważniejszy pretekst do silniejszej korekty. Warto więc bliżej przyjrzeć się sytuacji na rynku długu w USA.

Rentowność 10-latek od 13 czerwca br. koryguje wcześniejszy ruch, który w ciągu miesiąca podniósł ją z 4,634 proc. do 5,248 proc. W międzyczasie doszło do wygenerowania kilku istotnych sygnałów sugerujących silne wzrosty. Mianowicie wybicie górą z formacji diamentu, liczne sygnały kupna na podstawowych wskaźnikach czy też wybicie ponad 26-letnią linię trendu spadkowego. To wszystko sugeruje możliwość wzrostu rynkowych stóp procentowych do 6,78 proc., czyli do szczytu z stycznia 2000 roku. Gdyby przyjąć, że rozpoczęty w poprzednim tygodniu korekcyjny spadek rentowności zakończył się już w środę, to byłby to silny sygnał sprzedaży akcji. Jednak takiej pewności nie ma.

Ruch korekcyjny rozpoczął się na poziomie 5,24 proc. (szczyt z czerwca 2006). Łącząc to z silnym wykupieniem, raczej należy oczekiwać korekty o maksymalnym zasięgu. Analiza techniczna sugeruje więc możliwość testu okolic 5 proc. Jest to nie tylko psychologiczny poziom, ale również silne wsparcie wyznaczone przez pokonaną kilkuletnią linię bessy, lukę hossy z 7 czerwca br. czy też 38,2-proc. zniesienie Fibonacciego ostatniego impulsu wzrostowego (liczone po cenach zamknięcia).

To ewentualne przedłużenie korekty na rynku długu daje rynkowi akcji nieco czasu na wzrosty. Przynajmniej do końca miesiąca, który też będzie końcem kwartału i półrocza. Później, gdy rentowność wróci do zdecydowanego trendu wzrostowego, rynki w USA, a co za tym idzie, również na świecie, mogą podążać tylko w jednym kierunku. I nie będzie to ruch do góry.