Edukacja, głupcze!

Rynek pracy staje się rynkiem globalnym. Do tej pory czerpaliśmy z tego niemal wyłącznie korzyści, ale zbliżają się czasy, gdy niektóre grupy zawodowe i społeczne mogą odczuć negatywne efekty takiej globalizacji

Publikacja: 22.06.2007 09:43

Mamy doskonałą sytuację gospodarczą. Doskonałą do przyjęcia długofalowego planu rozwoju kraju. Na szczęście nie "wisi nad nami" kolejna kampania wyborcza. Przynajmniej na razie wszystko na to wskazuje. Można więc podjąć działania zmierzające do określenia priorytetów rozwoju. Trzeba sobie odpowiedzieć na wiele podstawowych pytań, aby sensownie ustalić pryncypia polityki społecznej i gospodarczej.

Jakim krajem ma być Polska za 10 czy 15 lat? Ile powinna, a ile może (realistyczna prognoza) mieć ludności? Jaka część ludności będzie aktywna zawodowo? Czy będziemy eksporterem netto, czy importerem siły roboczej? Te pytania można mnożyć. Ja ograniczyłem się tutaj tylko do procesów związanych z kształtowaniem się rynku pracy. Ten rynek do tej pory był wielkim atutem Polski jako kraju, w którym lokuje się inwestycje. Powszechnie mówi się jeszcze dotąd, że mamy wysoko wykwalifikowanych i relatywnie tanich pracowników. Ten obraz jednak powoli staje się nieaktualny. Wystarczy porozmawiać z agencjami prowadzącymi rekrutację dla zachodnich firm inwestujących w naszym kraju. Przedstawiciele tych firm ze zdumieniem przyjmują informacje o konieczności zaoferowania znacznie wyższych stawek wynagrodzenia niż pierwotnie planowali. A i tak nie ma gwarancji, czy uda się obsadzić wszystkie stanowiska we wcześniej przewidywanym terminie. Stopniowo rynek pracy (a właściwie jego niedostosowanie do potrzeb gospodarki) będzie działał hamująco na rozwój kraju. Będzie generował rosnącą inflację, niższą efektywność i rentowność przedsiębiorstw. Aż do czasu reformy albo? recesji i ponownego ożywienia gospodarki po tej recesji.

Obecne protesty pracownicze i żądania podwyżki płac są kolejnym świadectwem zaniedbań w reformowaniu i unowocześnianiu rynku pracy w Polsce. Niestety, podobnie można opisać stan polskiej oświaty w zakresie przygotowania młodych ludzi do funkcjonowania w gospodarce. Jakież mają oni pojęcie o kształtowaniu popytu na pracę? Wyniki rekrutacji do szkół ponadgimnazjalnych doskonale oddają dzisiejsze tendencje na rynku pracy. Dzisiejsze, a nie te długoterminowe! Oblężenie przeżywają szkoły budowlane. Nastolatkowie widzący, że pensja posadzkarza kilkakrotnie przekracza obecnie pensję naukowca z tytułem doktora wybierają perspektywę wysokich zarobków na podstawie dzisiejszych relacji. Nic w tym zdrożnego, że tak wybierają. Ale rodzi się kilka zasadniczych pytań.

Czy ktoś tym młodym ludziom wyjaśni, że wejdą na rynek pracy na rok, dwa, co najwyżej trzy lata przed szczytem koniunktury na rynku budowlanym? A potem nadejdzie znacznie gorszy okres wolniejszego rozwoju i kłopotów ze znalezieniem pracy. Czy ktoś uprzedzi w szkole, że trzeba nastawić się na kilkakrotną zmianę zawodu w swoim życiu, bo w przeciwnym razie można zostać trwale bezrobotnym? Czy ta młodzież będzie miała na tyle otwarte spojrzenie na świat, aby poradzić sobie na rynku pracy w okresie dekoniunktury gospodarczej? Czy też ponownie grupa słabiej wykształconych pracowników będzie wtedy odwoływać się do pojęcia solidarności społecznej, co oznacza transfer socjalny z podatków "wykształciuchów" do gorzej wyedukowanych grup społecznych. W czasach rosnącego bezrobocia bardzo różnicuje się bowiem (na korzyść osób dobrze wykształconych) struktura tego bezrobocia.

Jedynym sensownym rozwiązaniem w zakresie rynku pracy w perspektywie wieloletniej jest stawianie na edukację. Edukację nakierowaną na przekazywanie młodzieży i budowanie wizji realnego świata. Świata, gdzie jedyną stałą są coraz częstsze zmiany na rynku pracy. Gdzie ustawiczne doskonalenie swego zawodu i samokształcenie jest koniecznością. Taką samą koniecznością staje się gotowość do zmiany zawodu. Rynek pracy staje się rynkiem globalnym. Do tej pory czerpaliśmy niemal wyłącznie z tego korzyści, ale zbliżają się czasy, gdy niektóre grupy zawodowe i społeczne mogą odczuć negatywne efekty takiej globalizacji. Czym wyższy poziom edukacji (niekoniecznie oznacza to formalne osiągnięcie dyplomu szkoły wyższej czy matury), tym większa szansa, że unikniemy części napięć społecznych, gospodarka będzie się szybciej rozwijać, a kapitał inwestycyjny przez długie lata będzie do nas płynął szeroką falą.

GŁÓWNY EKONOMISTA NOBLE BANKU

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy