Czym kierowały się firmy, wybierając doradców, z którymi współpracowały przy pierwszej ofercie publicznej? Dla jednych ważne są referencje i doświadczenie, innych przekonała ciekawa prezentacja, jeszcze innych przystępna cena. Droga na giełdę pełna jest niespodzianek i pułapek. By ich uniknąć, warto posłuchać, co mają do powiedzenia ci, którzy już ją przeszli.
Bakalland postawił
na referencje...
- W naszym przypadku o wyborze konsorcjum doradczego pracującego przy ofercie publicznej zadecydowały informacje z rynku, czyli referencje, oraz pewna wypadkowa między ofertą a ceną - informuje Marian Owerko, prezes Bakallandu, lidera na detalicznym rynku bakalii w Polsce. - Trzeba pamiętać, że Bakalland jest małą spółką, więc nie powinien być obsługiwany przez doradców z WIG 20. Uważam, że dokonaliśmy dobrego wyboru i wszystko poszło bardzo płynnie. Jedyne utrudnienie, jakie nas spotkało, to zmiana urzędu Komisji Papierów Wartościowych i Giełd na Komisję Nadzoru Finansowego. Spowodowało to, że prospekt utknął w urzędzie i oferta publiczna opóźniła się o dwa miesiące - dodaje. Oferującym Bakallandu był Dom Inwestycyjny Ipopema Securities, audytorem HLB Frąckowiak i Wspólnicy, doradcą prawnym - Kancelaria Prawna "Chajec, Don-Siemion & Źyto. Funkcję agencji public relations i investor relations pełniła firma Liberty Group.
- Przyszłym debiutantom doradzałbym, żeby wybrali lidera projektu, który będzie czuwał nad terminami. W naszym przypadku był nim Dom Inwestycyjny Ipopema Securities. Ważne też, żeby co najmniej dwie osoby z firmy - jedna odpowiedzialna za finanse i druga za model biznesu - były zaangażowane w proces przygotowywania spółki do oferty publicznej - informuje Marian Owerko.