skierowany w większości na nowe technologie i maszyny sprawią, że
wydajność nadal będzie rosła i sprosta dynamice rosnących wynagrodzeń. Tym
samym zagrożenie napięciami inflacyjnymi będzie mniejsze, a tym samym nie
trzeba podnosić ceny pieniądza, bo pewnie szybko by się to odbiło na
dynamice wzrostu gospodarczego.
Druga strona, wprawdzie także widzi, że struktura inwestycji wspiera
wzrost wydajności, ale sygnalizuje także, że te pozytywne skutki pojawią
się dopiero w dłuższym terminie, a zagrożenia inflacyjne dotyczą terminu
średniego, a więc najbliższych kilkunastu miesięcy. Trzeba też brać pod
uwagę fakt, że w wysokie tempo wzrostu gospodarczego będzie się utrzymywać
dzięki dynamicznemu wzrostowi popytu krajowego. Ten będzie wzmagany przez
szybki wzrost wynagrodzeń potęgowany przez zaciągane kredyty. Presja na
wzrost płac jest ogromna i jak pokazują dane, jest ona skuteczna - żądania
płacowe znajdują odpowiedź u pracodawców. Dodajmy do tego ostatnie zmiany
mające na celu obniżenie klina podatkowego. Jako że obniżka składki
rentowej dotyczy głównie części płaconej przez pracownika, będzie to
skutkować wyższymi płacami.
Ekonomiści sygnalizujący potrzebę zacieśniania polityki pieniężnej widzą
dysproporcję między narastającą siłą popytu, a wolniejszym dostosowywaniem
się strony podażowej. Efektem tego jest rosnące zagrożenie wzrostu cen,
które tą nierównowagę ziesie cen produkcji, a to już jest tylko krok do wzrost
cen konsumpcyjnych. Opublikowany w ubiegłym tygodniu wskaźnik PPI nie jest
jeszcze niepokojący. Nie powinien to być jednak czynnik decydujący o
pozostawieniu stóp na dotychczasowym poziomie. Zmiana kosztu pieniądza i
tak nie dotyczy najbliższych miesięcy, ale już tych w przyszłym roku. Rada
powinna podejmować decyzję z myślą o wydarzeniach, które mogą mieć miejsce
w przyszłości. Część członków rady sygnalizowała ograniczoną możliwość
przerzucenia wyższych kosztów pracy na ceny produkcji ze względu na
panującą konkurencje i wpływ globalizacji. Są oni zdania, że wpływ wzrostu
płac będzie amortyzowany przez dobre wyniki przedsiębiorstw -
przedsiębiorstwa stać na to, by płacić pracownikom więcej. Ciekawe, co na
to właściciele tychże przedsiębiorstw.
Wszyscy zgadzają się co do jednego - rynek pracy jest w tej chwili
największym zagrożeniem dla inflacji. Wzrost płac jest niepokojący i
zmusza radę do podjęcia kolejnych decyzji zacieśniających politykę
monetarną. Wśród analityków panuje zgodność: czeka nas kolejna podwyżka o
25 pkt. Zdania się różnią co do terminu jej dokonania. Większość (łącznie
ze mną) przyjmuje, że rada nie czyni tego już na najbliższym posiedzeniu.
Za takim scenariuszem przemawia prawdopodobna chęć członków rady poznania
danych za czerwiec oraz zapoznanie się z najnowszą projekcją inflacyjną.
Jak wiadomo skład rady nie sprzyja szybkim i agresywnym decyzjom. Każda
będzie ważona na mnóstwo sposobów. Tym bardziej, jeśli ma dotyczyć
podniesienia stóp procentowych.
Na zacieśnianie polityki pieniężnej jesteśmy właściwie skazani niezależnie
od preferencji poszczególnych członków rady. Przestrzenią do dyskusji może
być jedynie tempo tego procesu. Jak już wspominałem wcześniej, nie żyjemy
w odosobnieniu, ale w środowisku swobodnego przepływu kapitałów. Sytuacja
jest taka, że to my tych kapitałów potrzebujemy, a więc musimy robić
wszystko, by te kapitały do siebie przyciągnąć. Na świecie konkurencja
jest spora, ale tak naprawdę o pieniądz w ostatnich latach jest dość
łatwo. Niskie stopy procentowe na świcie sprawiają, że pieniądza jest
dużo. Widać to po notowaniach różnych aktywów inwestycyjnych. Rosły ceny
akcji, malała różnica między rentownością instrumentów bezpiecznych i
bardziej ryzykownych, rosły ceny nieruchomości, a nawet dzieł sztuki.
Ubiegły tydzień na rynku sztuki miał być rekordowy.
Czas łatwego pieniądza powoli dobiega końca. Świadczy o tym ostatnio
obserwowana tendencja zacieśniania polityki monetarnej przez większość
ważniejszych banków centralnych. Podwyżki stóp mają już miejsce, albo są
oczekiwane przez analityków. Ruch cen na rynku amerykańskiego długu to
tylko jeden ze skutków tych działań, ale chyba jeden z najważniejszych.
Amerykańskie papiery skarbowe uchodzą za najbardziej bezpieczne. Przyjęło
się, że ich rentowność wyznacza tzw. stopę wolną od ryzyka, która jest
podstawą do określania wymaganych stóp z inwestycji w inne instrumenty.
Miarą ryzyka danego instrumentu jest różnica między rentownością tego
instrumentu, a rentownością amerykańskich papierów skarbowych. Ostatnio ta
różnica (spread) nie jest duża, co oznacza, że inwestorzy są skorzy do
podejmowania relatywnie wysokiego ryzyka akceptując relatywnie niższe
rentowności. Taki stan rzeczy nie może trwać długo. Powoli nadchodzi czas,
gdy wycena ryzyka ponownie wróci do normy, a jeśli temu dostosowaniu
będzie towarzyszyć poważniejsze zawirowanie, to wahadło wymagań inwestorów
może się przechylić w drugą stronę. Wtedy ich oczekiwania będą relatywnie
wysokiezie za to zapłacić. Rynek nie lubi nierównowagi.
Kamil Jaros