W ostatnich miesiącach często mówi się o dolar/jenie jako o parze walutowej, której notowania obrazują globalny apetyt do ryzyka. Z punktu widzenia naszego rynku para ta może się wydawać dość egzotyczna. Tymczasem podobne znaczenie ma zdecydowanie bliższa nam korona czeska. Kurs EUR/CZK porusza się w trendach bardzo zbliżonych do tych, jakie charakteryzują wspomniane USD/JPY. Obecnie korona bije rekordy słabości względem euro, co - podobnie jak w przypadku jena - wynika z niesłabnącej popularności transakcji typu carry trade, które polegają na pożyczaniu pieniędzy na rynku o niskim oprocentowaniu (czyli właśnie w Czechach) i przenoszeniu ich na lokaty w krajach o wyższej rentowności. Stopy procentowe u naszych południowych sąsiadów należą do najniższych w Europie (2,75 proc.). Zjawisko to odwraca o 180 stopni sposób interpretacji wpływu zachowania EUR/CZK na nasz rynek. Osłabienie korony oznacza bowiem paradoksalnie obecnie wysoką akceptację inwestorów dla ryzyka na rynkach wschodzących. Jej skok w górę mógłby być natomiast sygnałem, że ta akceptacja znika, a to pogrążyłoby kurs złotego.