Oczekiwania dotyczące przyszłych decyzji władz monetarnych zmieniają się falami. O ile na początku roku niewielu uczestników rynku zakładało możliwość zacieśnienia polityki monetarnej w drugim kwartale, o tyle marcowe wypowiedzi członków RPP sprawiły, że oczekiwania na kwietniową podwyżkę zostały błyskawicznie wbudowane w ceny instrumentów finansowych. Co więcej, sytuacja powtórzyła się w czerwcu. Po ostrzegawczych wypowiedziach z maja, w tym miesiącu członkowie Rady Polityki Pieniężnej zdecydowanie zaostrzyli swoją retorykę. Chyba najbardziej jednoznaczny sygnał pochodził od prof. Andrzeja Sławińskiego, który w jednym z wywiadów uznał, że "wartość opcji czekania przez RPP z podwyżką stóp jest już mała". W ustach osoby, która wcześniej deklarowała, iż władze monetarne mogą poczekać z kolejnymi zmianami stóp, taka wypowiedź zabrzmiała wyjątkowo "jastrzębio" i rynek to natychmiast zauważył. Tym bardziej że nie były to jedyne "jastrzębie" deklaracje ze strony członków RPP - w ostrzegawczym tonie wypowiadali się między innymi prof. Czekaj oraz prof. Wojtyna. W reakcji na te wypowiedzi rynek FRA w końcu zaczął dyskontować możliwość podwyżek stóp procentowych do około 5,50 proc. pod koniec 2008 roku.
Co więcej, wycena pierwszej podwyżki przesunęła się z sierpnia-września na lipiec, a rynek zaczął nawet przypisywać 80-proc. prawdopodobieństwo podwyżce już na czerwcowym posiedzeniu.
Niezależnie od tego, czy na podwyżkę przyjdzie nam czekać do lipca, czy też nastąpi ona już w tym tygodniu, podstawowym pytaniem jest raczej to, jak bardzo stopy mogą wzrosnąć w bieżącym cyklu zacieśniania polityki pieniężnej. Dotychczas członkowie RPP powstrzymywali się od wyraźnych deklaracji, a przedstawiciele grupy "jastrzębi" w Radzie wspominali raczej o niewielkich podwyżkach niż o serii agresywnego zacieśnienia monetarnego.
Co więc może stać się ze stopami procentowymi w najbliższych kwartałach? Chociaż członkowie RPP nie wypowiadają się na ten temat wprost, w ich deklaracjach można doszukać się pewnych pośrednich wskazówek dotyczących dylematów, przed którymi stoi bank centralny. Otóż prof. Andrzej Wojtyna w swoich dotychczasowych wywiadach podkreślał znaczenie dyskusji na temat "płaskiego kształtu krzywej Phillipsa". Chociaż może nie jest to jasne na pierwszy rzut oka, to w języku ekonomistów stwierdzenie "krzywa Phillipsa stała się bardziej płaska" jest bardziej wyszukanym sposobem uznania, że w obecnych warunkach inflacja słabiej reaguje na wahania wzrostu gospodarczego.
Co to oznacza dla przyszłych decyzji RPP? Po pierwsze, wskazuje to, że utrzymywanie się wzrostu gospodarczego powyżej potencjału może mieć relatywnie niewielki wpływ na dynamikę cen. Byłaby to dobra wiadomość dla wszystkich "gołębi", gdyż wówczas silny wzrost popytu krajowego nie wymagałby natychmiastowego działania ze strony banku centralnego.