Wczoraj w Elektrowni Kozienice odbyło się referendum w sprawie konsolidacji Elektrowni Kozienice z poznańską Eneą. Wzięło w nim udział trzy czwarte załogi ELKO. Ponad 94 proc. z nich opowiedziało się za akcją protestacyjną. Pracownicy zakładu wytwórczego nie chcą zgodzić się na połączenie z poznańską Eneą na zasadach forsowanych przez MSP. - Nie sprzeciwiamy się konsolidacji, ale nie podoba nam się sposób, w jaki MSP chce ją przeprowadzić. Jesteśmy przyciskani do muru, wszystko jest robione na ostatnią chwilę - mówi Józef Jasiński, przewodniczący NSZZ Pracowników Elektrowni Kozienice.
Na skutek powstałego zamieszania MSP wstrzymało się wczoraj z wnoszeniem Kozienic do Enei, mimo że wcześniej zapowiadało szybkie przeprowadzenie tej operacji. Co więcej, resort skarbu ma zgodę Rady Ministrów na wniesienie elektrowni do spółki dystrybucyjnej.
MSP zależy na czasie, bo Enea powinna do 1 lipca rozdzielić działalność dystrybucyjną i obrót energią. Takie są wymogi unijne. Tyle że przyjęty w Enei model przekształcenia zakłada wydzielenie ze spółki majątku wartego około 80 proc. całości. Tę lukę wypełniłaby Elektrownia Kozienice.
Wszystko składałoby się w całość, gdyby nie przepisy ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji. Zakładają one, że przy tym modelu połączenia załoga Kozienic nie dostałaby akcji pracowniczych, tylko ekwiwalent za nie. Brutto wychodziłoby po ok. 140 tys. na osobę, ale od tej kwoty trzeba odprowadzić podatek i ZUS.
MSP mówi, że płacenie składki można pominąć. Związkowcy jednak w to nie wierzą. Mają też inne zastrzeżenia. - Zbyt wiele w tym wszystkim niewiadomych. Ekwiwalent jeszcze nigdy nie był w Polsce wypłacany. Dysponujemy analizami prawnymi, mówiącymi, że to rozwiązanie może być niekonstytucyjne - wyjaśnia J. Jasiński.