Wydarzeniem, które bezpośrednio poprzedziło 20-proc. korektę WIG-u wiosną zeszłego roku, było szybkie wykonanie przez bank centralny Japonii decyzji o zakończeniu polityki "quantitative easing", która polegała na druku pieniądza (w sumie o wartości ponad 200 mld dolarów) i udostępnianiu go w postaci dodatkowych rezerw japońskiemu systemowi bankowemu. W efekcie wycofania tych rezerw wielkość bazy monetarnej Japonii (gotówka + rezerwy banków) zanotowała rekordową ujemną dynamikę (realnie -22,3 proc. w listopadzie 2006 r.). Ponieważ jeszcze na początku 2006 roku baza monetarna Japonii była większa niż ta w USA czy strefie euro, to można było się obawiać, że decyzja ta będzie miała zauważalne deflacyjne skutki. Tymczasem poza wiosenną korektą i schłodzeniem koniunktury na rynku surowców rynki poradziły sobie z tym problemem nad wyraz łatwo. Warto jednak zauważyć, że realna dynamika bazy monetarnej w USA również spadła w tym roku poniżej zera. Każda z ostatnich ośmiu recesji w gospodarce amerykańskiej została poprzedzona takim sygnałem. Można spekulować, że dla Amerykanów i Japończyków wysokie ceny surowców wywołane boomem ostatnich lat są nie do zaakceptowania z geopolitycznego punktu widzenia, gdyż prowadzą do znaczącego wzmocnienia takich krajów jak Rosja, Iran czy Wenezuela. Mielibyśmy więc do czynienia z sytuacją podobną do tej z przełomu lat 70. i 80., kiedy to USA musiało zrezygnować z inflacji pieniądza, gdyż doprowadziła ona do tak wysokich cen surowców, że zaczęło to wyraźnie przechylać geopolityczną szalę na korzyść ZSRR. Zmiana globalnego układu sił ponownie na korzyść USA nastąpiła dopiero, gdy drastyczne zaostrzenie polityki pieniężnej doprowadziło na początku lat 80. do krachu na rynku surowców. ZSRR musiał ogłosić początek "pieriestrojki". Obecnie, gdyby nie to, że baza monetarna w strefie euro nadal rośnie w tempie 10 proc. rocznie oraz trwa szybka kreacja pieniądza na "emerging markets", sytuacja byłaby bardzo podobna. Zresztą coraz wyraźniejszy wzrost stóp procentowych na świecie zaczyna świadczyć o tym, że - przy ciągle dużym popycie - pieniądza zaczyna powoli brakować, co objawia się wzrostem jego ceny.

SEB TFI