Wczorajszą sesję inwestorzy rozpoczęli w dobrych nastrojach, chociaż nie mogli liczyć na wsparcie ze strony rynków amerykańskich, zamkniętych ze względu na Dzień Niepodległości. Dla odmiany, dobre informacje dla byków przyszły z Europy, gdzie akcje rosły pod wpływem doniesień o fuzjach i przejęciach w sektorze hotelarskim. Poprawiła się też koniunktura w sektorze usług, czego obrazem był wzrost wskaźnika PMI dla strefy euro do 58,3 pkt. Wzrostom rynków europejskich nie był w stanie zaszkodzić niewielki spadek sprzedaży detalicznej zanotowany w maju.

Na warszawskiej giełdzie indeks WIG20 bez większych problemów dotarł do poziomu dotychczasowego rekordu intraday wynoszącego 3848 punktów. Dalsze wzrosty zostały zahamowane na około dwie godziny, lecz końcówka wczorajszej sesji również należała do byków. WIG20 zdołał jeszcze dotrzeć do poziomu 3858 punktów, by zamknąć się 10 pkt niżej.

Pod koniec czerwca notowania akcji na warszawskiej giełdzie rosły, co powszechnie tłumaczono oczekiwaniem na "window dressing" na koniec pierwszego półrocza. Zgodnie z tym scenariuszem, na początku lipca powinna wystąpić większa korekta, jednak jak do tej pory niedźwiedzie mogą czuć się zawiedzione. Wydaje mi się, że oczekiwania spadków były zbyt powszechne, by doszło do mocnej zniżki już na początku lipca. Wprawdzie ceny wielu akcji są już w powszechnej opinii wysokie, lecz na giełdzie trudno mówić o jakichś docelowych cenach walorów, które nie mogłyby być przekroczone. Z kolei wzrostom służą wciąż napływające dobre informacje, zarówno makroekonomiczne, jak i dotyczące poszczególnych walorów. Przykładem mogą być dane z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej o szacunkowym spadku stopy bezrobocia w czerwcu do 12,4 proc. Również wartym odnotowania jest opinia agencji ratingowej Fitch, mówiąca o stałym procesie wyrównywania poziomu zamożności pomiędzy Polską i bogatszymi krajami Europy Zachodniej.

DM "Pentrator"