W piątek światowy rynek kapitałowy zdominowały informacje napływające z chińskich parkietów - indeksy giełd w Szanghaju i Shenzen poszybowały do góry niemal o 5 proc., dając wyraźny sygnał inwestorom, że widmo przeceny i dużych spadków zostało zażegnane. Entuzjazm udzielił się także pozostałym giełdom w regionie i choć Hong Kong rozpoczął ostatni dzień tygodnia pod kreską, to zdołał na zamknięciu zyskać 1,25 proc. Na lekkim plusie piątek zakończyły też giełdy w Singapurze i Tajwanie. Na wieść o wysokich wzrostach w Państwie Środka wzrosło zaufanie do tego rynku i inwestorzy przerzucili na niego część kapitału pracującego do tej pory w Japonii. Indeks Nikkei nie oparł się spadkom i zakończył dzień prawie 0,5 proc. poniżej poprzedniego zamknięcia.

Dobre nastroje panowały także na rynkach Starego Kontynentu - większość giełd zanotowała co prawda jedynie marginalne wzrosty, ale wiązało się to głównie z wahaniem dotyczącym kierunku, w jakim podążać będzie kurs euro do dolara. Przez cały dzień pozostawał on w okolicach poziomu 1,36, nie mogąc doprowadzić do wybicia w którąkolwiek stronę. W atmosferze niepewności otworzyły się prawie wszystkie giełdy - wyjątek stanowiła brytyjska LSE. Indeks FT-SE 100 dzień rozpoczął w okolicach 6600 punktów i tak też się zamknął.

Wzrosty na "starych giełdach", choć małe, w kontekście dużych wzrostów na rynkach azjatyckich dają nadzieję na utrzymanie się w tendencji wzrostowej, nawet pomimo zmniejszonych obrotów.

Od spadków dzień rozpoczęły Stany Zjednoczone - wszystkie indeksy otworzyły się pod kreską, ale już po godzinie rozpoczęły odrabianie strat. Korzystnie na rozwój sytuacji za oceanem wpłynął kurs EUR/USD, który wraz z otwarciem rynków w USA wybił się z dziennego trendu na rzecz wzmocnienia waluty wspólnoty. Dalszy rozwój sytuacji wyznaczał poziom zaufania do trwałości i wielkości kolejnej fali wzrostów w Azji, ale jego realny wydźwięk poznamy dopiero przy poniedziałkowym otwarciu.