Ceny surowców znowu podskoczyły. Mierzone wskaźnikiem CRB Futures osiągnęły wczoraj poziom najwyższy od listopada zeszłego roku. Niewiele zabrakło, by przebiły tamten szczyt i były najdroższe od sierpnia. Stało się tak mimo spadku notowań ropy naftowej, która przed weekendem była najdroższa od dziesięciu miesięcy. Wczoraj staniała w Nowym Jorku o kilkadziesiąt centów, do 72,8 USD za baryłkę. Nieco uspokajające wieści dotarły na rynek z Nigerii, gdzie ostatnio panował największy niepokój dotyczący dostaw ropy na światowy rynek. Jednak na większe spadki notowań "czarnego złota" nie należy liczyć. Wczoraj Międzynarodowa Agencja Energii przedstawiła raport, zgodnie z którym rynek ropy do 2012 r. będzie coraz bardziej napięty. Przez ostatni tydzień, także na wczorajszej sesji, liderem wzrostów na rynku surowcowym była miedź. Wczoraj w USA płaconą za miedź najwięcej od dwóch miesięcy (3,66 USD za jeden funt, w przeliczeniu prawie 8070 USD za tonę). Czerwony metal drożeje głównie na skutek doniesień z Chile. W tamtejszej kopalni Collahuasi, kontrolowanej przez koncerny Xstrata i Anglo American, związki zawodowe rozpoczęły strajk. Kopalnia Collahuasi to ważne źródło dostaw - odpowiada za 2,6 proc. miedzi trafiającej na światowy rynek. Zdaniem analityków, ostatnie notowania miedzi zawierają wysoką premię "strajkową". W zeszłym roku z podobnego powodu miedź była najdroższa w historii. Wczoraj CRB Futures, który obejmuje kontrakty na 19 najważniejszych surowców z giełd w Nowym Jorku i Chicago, wzrósł o 0,25 pkt i wynosił 321,1 pkt.