Wczorajsza sesja zakończyła się nieznacznym wzrostem WIG20 i była korektą spadków zapoczątkowanych we wtorek. Może nieco dziwić zachowanie się głównego indeksu, który zniósł dzielnie atmosferę spadków na reszcie rynków, co być może wskazuje na jego dużą siłę. Po drugiej stronie barykady są indeksy mniejszych spółek, których wykresy wyglądają wręcz dramatycznie.

Sygnały ostrzegawcze płynące na rynek zaczęły bardziej przemawiać do inwestorów i przewidywana dłuższa korekta właśnie się chyba zaczęła. Te sygnały to przede wszystkim przełamanie długoterminowego trendu spadku rentowności w USA i coraz większe obawy o kontynuację tempa wzrostu największej światowej gospodarki. Widmo recesji wraz z rosnącą inflacją to scenariusz dla giełdy mocno negatywny. Obecnie firmy w Stanach Zjednoczonych publikują sprawozdania finansowe, które nie napawają one zbytnim optymizmem. Do tego w ostatnich dniach spektakularnie osłabił się dolar i umacnia jen, co obniża rentowność "carry trade". Podwójne szczyty na wykresach większości giełd to kolejny czynnik. Dość mocne ostatnio złoto zaczęło szybko rosnąć (co jest konsekwencją słabego dolara i mocnej ropy), budując długoterminowy spodek i prawdopodobnie szykując atak na szczyty. Obraz dość mało budujący. Jeśli chodzi o Polskę, to napływające środki do funduszy inwestycyjnych wywindowały kursy małych i średnich spółek do często absurdalnych poziomów. To wykorzystują systematycznie duzi akcjonariusze wyprzedając walory, widząc że akcje rosną zbyt szybko, nawet w porównaniu do zakładanych często świetnych perspektyw rozwoju. A perspektywy te są obarczone ryzykiem. Jaki scenariusz wydaje się najbardziej prawdopodobny? Zapewne jest spora szansa na dłuższą korektę w oczekiwaniu na lepsze dane o zahamowaniu inflacji i powrocie do szybkiego wzrostu gospodarczego. Na pewno dla gospodarki wysokie stopy procentowe są prędzej czy później niekorzystne, zwiększając koszty przedsiębiorstw oraz awersję do ryzyka.

Investors TFI