Piątek trzynastego nie okazał się pechowy dla większości światowych indeksów. Wręcz przeciwnie - po nerwowym tygodniu królowały wzrosty. Główny indeks Tokijskiej giełdy, Nikkei zyskał na zamknięciu 1,42 proc. Ponad 1,2-proc. wzrostami mogą pochwalić się także giełdy w Hong Kongu i Tajwanie. W miejscu stał za to chiński parkiet. Giełda w Szanghaju nie odnotowała zmiany indeksu, a Shenzen zamknęło się minimalnie (-0,07 proc.) poniżej poziomu z czwartku. Sesja wszędzie poza Chinami przebiegała tak samo - spokojny trend boczny po wysokim otwarciu. Wskazuje to na odbicie i powrót do korytarza wzrostowego wyznaczanego przez DJ Asia i potwierdza, że ostatnie spadki należy traktować jako lokalną korektę związaną głównie ze spadkiem wartości dolara.

Analogiczna sytuacja rozegrała się w Europie Zachodniej. Indeks FTSE100 otworzył się powyżej poprzedniego zamknięcia i pomimo porannej utraty wartości zdołał utrzymać się na plusie. Podobnie reszta indeksów - CAC40, DAX, czy IBEX 35 zyskiwały w ciągu dnia od 0,3 do 0,6 proc. pozostając w trendzie bocznym. Wysokie otwarcia i spokojny przebieg sesji jest wynikiem oczekiwania na reakcje USA na kolejne dane makroekonomiczne, a także kształtującego się głównie po zamknięciu europejskich giełd kursu dolara wobec euro i funta brytyjskiego. Przełamanie w ostatnich tygodniach historycznych maksimów (1,37 EUR/USD i 2,00 USD/GBP) skłoniło do przerzucenia części kapitału na drugą stronę Atlantyku, jednak wahanie przy przełamaniu kolejnych okrągłych poziomów sugeruje, że rynek wciąż czeka na decyzję FED.

Ameryka wciąż świętuje rekordy indeksów S&P500 i Dow Jones. Hurraoptymistyczne nastroje oparte są jednak głównie na napływie kapitału z zagranicy. Tymczasem kolejne dane napływające z amerykańskiej gospodarki, nie odbiegające od przewidywań, oddalają jednak perspektywę obniżki stóp procentowych, co widać w ostatnich wahaniach rentowności obligacji rządu USA.