Za daleko idące ograniczenia uważa wymogi KNF także Piotr Łukasiewicz, dyrektor ds. strategii w agencji reklamowej McCann Erickson Polska. - Klienta trzeba chronić, ale nie można go zniechęcać do inwestowania - mówi. Przestrzega też, że niektóre z wymagań Komisji pociągają za sobą obecność rozległych zapisów, które wręcz mogą odwieść potencjalnych uczestników funduszy od przestudiowania reklamy. A przecież cel działań Komisji jest przeciwny. - Może lepszym rozwiązaniem byłyby krótkie i wyraziste ostrzeżenia albo subsydiowane kampanie na temat tego, jak mądrze inwestować - proponuje Piotr Łukasiewicz.
KNF: dobro klienta
przede wszystkim
Według nadzorcy, przy wyborze sposobu inwestowania klient kieruje się właśnie reklamą, a przy samym już akcie zakupu jednostek nie pyta o szczegóły. A sprzedawca niepytany - nie mówi. Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF, twierdzi jednak, że próba rozwiązania problemu w tym ogniwie transakcji nie byłaby efektywna, a droga obrana przez Komisję jest właściwa. - Klienci na skutek reklam mogą czuć się oszukani. A oszukany klient nie wróci na rynek - przekonuje. KNF zatem troszczy się i o klienta, i o rynek. A TFI nie chce bynajmniej zaszkodzić, bo, jak twierdzi rzecznik, wymagania nie są rygorystyczne i nie powinny idei reklamy zaszkodzić.
Nieostre wymagania?
Oto niektóre z wymagań Komisji Nadzoru Finansowego. Przy prezentowanych w reklamie stopach zwrotu funduszu konieczne jest precyzyjne wskazanie okresu, w jakim zostały uzyskane. TFI nie wolno prognozować wyników inwestycyjnych. Muszą podawać dokładne informacje o wysokości opłat manipulacyjnych oraz dokładnie opisać ryzyko, związane z inwestycją w fundusz. Klient musi się także dowiedzieć, że istnieje ryzyko utraty części zainwestowanych w jednostki pieniędzy. W przypadku funduszu z ochroną kapitału klient musi się dowiedzieć, jaki jest zakres i warunki gwarancji dawanej mu przez fundusz. W razie oferty promocyjnej towarzystwa funduszy inwestycyjnych powinny też poinformować o tym, jaki jest okres jej trwania.