Przedstawicielom Dow Jonesa nie udało się wytargować ceny wyższej niż 5 miliardów dolarów, które Rupert Murdoch oferuje już od trzech miesięcy - poinformował wczoraj sam "WSJ". Mimo to Richard Zannino, dyrektor generalny Dow Jonesa, doszedł do wniosku, że to najlepsza z opcji stojących przed firmą, i zarekomendował akceptację propozycji, złożonej przez medialnego magnata za pośrednictwem jego koncernu News Corp. Jeszcze wczoraj rada nadzorcza wydawcy "WSJ" miała zastanowić się nad ofertą.
To jednak nie koniec decydującego starcia o kontrolę nad firmą, wydawcą najbardziej prestiżowego dziennika finansowego świata i globalnym dostawcą informacji rynkowych. Ostateczna decyzja zależeć będzie od rodziny Bancroftów, właścicieli 64 proc. udziałów Dow Jonesa.
Kontrofensywa Bancrofta
To, jak zachowa się większość jej członków, nie jest pewne. - Wygląda na to, że panuje wśród nich taka rozbieżność stanowisk, że o akceptację oferty może nie być łatwo. Z drugiej strony Bancroftowie kontrolują jedynie dwie trzecie głosów, teoretycznie więc zarząd musi przekonać tylko część z nich - dywaguje w rozmowie z "Parkietem" śledzący losy transakcji Hamilton Faber z amerykańskiej firmy doradczej Atlantic Equities.
Kontrofensywie oponentów Murdocha przewodzi Christopher Bancroft, kontrolujący 15 proc. głosów na walnym zgromadzeniu Dow Jonesa. Według dziennika "Los Angeles Times", w ostateczności zamierza on skupić od swoich krewnych tyle akcji, żeby pozwoliło mu to zablokować przejęcie. Jednocześnie szuka potencjalnych sojuszników. Jeden z nich to Brad Greenspan, giełdowy gracz z Zachodniego Wybrzeża, który od jakiegoś czasu namawia pozostałych udziałowców Dow Jonesa do podjęcia przez spółkę skupu własnych papierów.