Ostatnie dni przyniosły rynkowi kolejne dwa fundusze parasolowe: Skarbca i Union Investment. Większość TFI, które w swojej ofercie nie mają parasoli, już zapowiadają ich wprowadzenie. A klienci coraz częściej pytają, co to takiego i czy rzeczywiście warto ulegać parasolowym trendom.
Nic nie da tego, co parasol
Popularnie nazywany parasolem fundusz z wydzielonymi subfunduszami jest tworzony z myślą przede wszystkim o kliencie. Subfundusze od strony strategii inwestycyjnej funkcjonują dokładnie tak samo jak tradycyjne fundusze: mogą być akcyjne, zrównoważone, obligacyjne i inne. Korzystna różnica pojawia się w momencie, gdy klient zamierza zmienić strategię inwestycyjną. W tradycyjnej formie oznaczałoby to wyjście z jednego funduszu, a zatem zakończenie inwestycji i tym samym odprowadzenie 19 proc. podatku od dochodów kapitałowych oraz wejście do funduszu drugiego, co z kolei wiązałoby się z koniecznością uiszczenia opłaty dystrybucyjnej.
Zmiana strategii inwestycyjnej w funduszu parasolowym, a więc przejście pomiędzy subfunduszami nie wymaga płacenia podatku, co zapewnia ustawa o PIT. Jest on odprowadzany dopiero przy definitywnym wyjściu z funduszu parasolowego, co przynosi podwójną korzyść uczestnikom parasola. Po pierwsze, ewentualna strata poniesiona w jednym subfunduszu pomniejszy ostateczny zysk i przynajmniej "na coś się przyda", gdy przyjdzie zapłacić podatek. Po drugie, przenoszony kapitał do innego subfunduszu jest wyższy i przyniesie więcej zysku niż w przypadku pomniejszenia go o 19 proc.
Zmiana pomysłu na inwestowanie w ramach parasola zazwyczaj chroni klienta też przed koniecznością uiszczania kolejnej opłaty dystrybucyjnej przy wejściu do drugiego subfunduszu. Trzeba być jednak ostrożnym, bo reguły wyznacza towarzystwo, a nie ustawa.