Po miesiącach negocjacji niemiecki rząd przyjął wczoraj plan częściowej prywatyzacji państwowych kolei. Na giełdę może trafić jedna czwarta akcji Deutsche Bahn. Taki pakiet rząd wycenia na około 3 mld euro.
Plan reformy kolejnictwa muszą jeszcze zatwierdzić obie izby niemieckiego parlamentu. Potrzebne będą poprawki do konstytucji. To jedne z powodów, dla których do debiutu spółki kolejowej na giełdzie dojdzie nieprędko - mówi się o końcówce przyszłego roku. Gdy jednak nic nie stanie na przeszkodzie, sprzedaż papierów Deutsche Bahn będzie największą ofertą publiczną akcji przygotowaną przez niemiecki rząd od 2000 r., kiedy na parkiet we Frankfurcie wprowadzano operatora pocztowego Deutsche Post.
- Zrobiliśmy wielki krok w kierunku reformy kolejnictwa - ogłosił minister transportu Wolfgang Tiefensee.
Własnością państwa pozostanie sieć trakcyjna, licząca ok. 30 tys. kilometrów i razem z budynkami kolei obejmująca 3 proc. powierzchni Niemiec. Deutsche Bahn będzie nią przez 15 lat zarządzać i nieodpłatnie z niej korzystać. Wybrano takie rozwiązanie, a nie sprzedaż firmy razem z infrastrukturą, obawiając się prób wydzielenia tych cennych aktywów ze spółki i ich sprzedaży prywatnym inwestorom. Konkurencyjni przewoźnicy, jak Veolia, będą mieć łatwiejszy dostęp do torów dzięki powołaniu krajowego regulatora.
Niemieckie koleje są największą taką firmą w Europie. W zeszłym roku obsłużyły 1,9 mld pasażerów i 300 mln ton ładunków. Zarobiły na czysto 1,7 miliarda euro.