Ostatnie sesje skomplikowały sytuację techniczną amerykańskiego indeksu S&P 500. Zamiast impulsu wzrostowego, związanego z niedawnym przebiciem średnioterminowych oporów, mamy powrót w kierunku owych oporów. Gdyby brać pod uwagę jedynie szczyt z początku czerwca (1539 pkt), to należałoby uznać, że jego wcześniejsze przebicie było fałszywym sygnałem. Już w piątek indeks cofnął się bowiem poniżej tego poziomu, a wczorajsze niskie otwarcie jeszcze przypieczętowało ten fakt. Z drugiej strony, broni się jeszcze inny kluczowy poziom, jakim jest górne ramię trójkąta symetrycznego, jaki powstał na wykresie w czerwcu i na początku lipca. Obecnie jest to nieco poniżej 1530 pkt. Do jakich wniosków skłoni ewentualne przebicie i tego wsparcia? Z pewnością nie będzie to powód do dramatyzowania. Co prawda, zamiast średnioterminowego trendu wzrostowego, będziemy mieli trend boczny, ale do tendencji spadkowej jest jeszcze bardzo daleko. Do pesymistycznych wniosków skłaniałoby dopiero przebicie przez S&P 500 serii dołków z czerwca (nieco poniżej 1500 pkt). Zresztą obecna stabilizacja indeksu (znajduje się on na wysokości z końca maja) na dłuższą metę może okazać się zbawienna. Zatrzymanie zwyżki kursów, w połączeniu z publikacją lepszych na ogół wyników kwartalnych, to automatycznie spadek wskaźników C/Z. Na duchu inwestorów podtrzymać może poza tym fakt, że zdecydowanie lepiej od S&P 500 zachowuje się zarówno średnia przemysłowa, jak i Nasdaq Composite. W przypadku żadnego z tych indeksów nie doszło do anulowania wcześniejszych sygnałów kupna. Średnia przemysłowa znajduje się w bezpiecznej odległości od górnego ramienia trójkąta symetrycznego - formacji analogicznej do tej, o której mowa była wyżej. Warte odnotowania jest, że niewielką korektę średniej przemysłowej wywołały w ostatnich dniach zupełnie inne spółki (American Express, JPMorgan Chase, Alcoa, Du Pont), niż te które wcześniej zapewniały jego wzrost - te bowiem na ogół pozostają w trendach zwyżkowych (IBM, Exxon Mobil, Boeing).
PARKIET