Kapitał wciąż wierzy w USA, ale kredyt zaufania maleje

Pogarszająca się sytuacja na rynku kredytowym w USA spowodowała we wtorek ostre tąpnięcie na giełdach nowojorskich. Wczoraj, dzięki dobrym wynikom kilku spółek, było spokojniej, co nie oznacza końca problemów

Publikacja: 26.07.2007 07:19

Wtorkowa silna korekta na rynkach akcji w USA nie zachwiała wiarą inwestorów w siłę amerykańskiej gospodarki. Zasiała jednak niepokój, który przez całą środę towarzyszył notowaniom w Europie. Spadające w ciągu dnia giełdy Starego Kontynentu odetchnęły z ulgą dopiero po odbiciu w Stanach. Ale znowu po danych o sprzedaży domów, które okazały się gorsze od prognoz analityków, spadki na rynkach europejskich pogłębiły się. Jutro wstępnie dowiemy się, jak rozwijała się amerykańska gospodarka w II kwartale. Może okazać się, że mimo kryzysu na rynku nieruchomości przyspiesza i pokazuje swoją siłę. Dane o PKB mogą wyznaczyć trend notowań na najbliższe dni. Analitycy prognozują 3,2-proc. dynamikę produktu krajowego brutto. Gdyby potwierdziło się takie - znaczne, w porównaniu z poprzednim kwartałem - przyspieszenie, to notowania akcji za oceanem uzyskałyby bardzo silne wsparcie. W I kw. PKB wzrósł zaledwie o 0,7 proc.

Nieruchomości to jednak

ogromny problem

Od kilku miesięcy inwestorów giełdowych niepokoi kryzys w USA na rynku kredytów hipotecznych niskiej jakości (sub prime), udzielanych klientom o słabej zdolności do zaciągania zobowiązań. We wtorek giełdami akcji wstrząsnęła spółka Countrywide Financial, największy gracz z tego segmentu. Kontroluje ona aż jedną piątą rynku kredytów hipotecznych w Stanach Zjednoczonych, a o skali jej biznesu może świadczyć to, że w minionym kwartale udzieliła ponad 123 miliardy dolarów nowych pożyczek.

Kondycja finansowa firmy od trzech kwartałów pogarsza się. Zmniejsza się zysk, bo coraz więcej klientów o niskiej zdolności kredytowej zalega ze spłatą zobowiązań. Angelo Mozilo, szef Countrywide Financial, uważa, że nie należy się spodziewać poprawy sytuacji na rynku nieruchomości przed końcem przyszłego roku. Twierdzi, że opóźnienia w spłacie zobowiązań nie wynikają z wyższego oprocentowania kredytów, lecz z bardziej tradycyjnych powodów, jak utrata pracy, rozwód czy problemy zdrowotne.

Dawno nie było tak źle

Na rynku nieruchomości panuje nadpodaż, ceny domów spadają i odczuwalne są skutki nazbyt liberalnej polityki kredytowej. - Jesteśmy świadkami spadku cen domów jak nigdy dotąd z wyjątkiem Wielkiego Kryzysu - uważa Mozilo. Lawrence Yun, ekonomista National Association od Realtors, szacuje, że średnia cena domu w USA spadła o 1,4 proc., do 218,8 tys. dolarów.

Kryzys pochłonął już pierwsze ofiary. Zbankrutowała spółka New Century Financial, a na kredytach o niskiej jakości przewróciły się też dwa fundusze hedgingowe banku inwestycyjnego Bear Stearns. Odczuły to również niektóre wiodące firmy, jak Caterpillar, DuPont czy United Technologies, których działy zależne są od koniunktury w budownictwie.

Za bierną postawę skrytykowano bank centralny i agencje ratingowe, oceniające wiarygodność kredytową emitentów obligacji.

Moody?s ostrzega,

MFW nie widzi zagrożeń

W ubiegłym tygodniu Ben Bernanke, szef Rezerwy Federalnej (bank centralny USA), mówił w Kongresie, że kryzys na rynku kredytów sub prime odbije się na innych segmentach rynku finansowego, ale nie dostrzega negatywnych skutków dla gospodarki jako całości.

Wczoraj głos w tej sprawie zabrała agencja ratingowa Moody?s Investors Service. Uważa ona, że zamieszanie na rynku kredytowym wywołane przez kryzys sub prime stwarza "poważne powody do niepokoju". Moody?s jednak nie spodziewa się systemowego zagrożenia z tej strony. Jedni inwestorzy musieli dokonać ponownej oceny ryzyka kredytowego, a inni są gotowi kupować aktywa po niższych cenach. Nerwowość na rynkach - zdaniem analityków Moody?s - będzie się jednak prawdopodobnie utrzymywać do momentu, kiedy zostaną "zlokalizowane i oszacowane straty". Kryzysu na rynku kredytowym w USA specjalnie nie przestraszył się Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który podniósł tegoroczną prognozę wzrostu globalnego PKB z 4,9 proc. do 5,2 proc. MFW wprawdzie obniżył z 2,2 proc. do 2 proc. prognozę dla gospodarki amerykańskiej, ale liczy, że zrekompensują to inne kraje. Fundusz przyznaje, że ryzyko na rynku kredytowym w USA rośnie, ale skutki tego kryzysu będą ograniczone.

Jednak Bill Gross, menedżer PIMCO, największego na świecie funduszu inwestującego w obligacje, dostrzega kryzys płynności na rynku obligacji o wysokiej rentowności (śmieciowych). - Kryzys na rynku kredytów sub prime nie jest wyizolowany - ostrzega Gross. Jego zdaniem, problemy będą też miały instytucje pożyczające pieniądze korporacjom. Coraz trudniej będzie uzyskać tanie pożyczki na sfinansowanie wykupu firm czy akcji (buy back), a aktywność w tej dziedzinie do tej pory sprzyjała notowaniom tych walorów. Gross spodziewa się 5-10-proc. korekty na amerykańskim rynku akcji.

W kontekście jego prognoz ważne jest, czy i na jakich warunkach fundusz private equity Cerberus Capital Management zdoła pozyskać pieniądze na zakup Chryslera. Chodzi o 4-6 miliardy dolarów.

Analitycy Royal Bank of Scotland obawiają się, że kryzys na rynku kredytów niskiej jakości w USA może spowodować wzrost liczby bankructw i spadki cen akcji. Podkreślają, że koszty ochrony wartości papierów dłużnych za pomocą kontraktów swapowych od czerwca wzrosły dwukrotnie. - Na rynku akcji złe wiadomości mogą spowodować jedno- lub dwudniową wyprzedaż, ale niemal natychmiast inwestorzy wykazują gotowość do nowych zakupów - uspokajają inni specjaliści. Podkreślają, że solidne fundamenty sprzyjają notowaniom akcji, a dynamika zysków wygląda dobrze.

Dolar w górę...

Spadki na rynkach amerykańskich były przez ostatnie miesiące silnie skorelowane z kursem dolara wobec euro. Wtorkowy dzienny spadek Dow Jonesa był trzecim pod względem wielkości w tym roku. Poprzednie dwie korekty były jednak mocno związane z sytuacją w Chinach. Największej w tym roku dziennej stracie - ponad 3,23 proc. wartości DJ - 27 lutego towarzyszyło znaczne umocnienie się dolara wobec euro. Waluta amerykańska zyskała prawie 1,5 centa, obracając rynek walutowy do góry nogami (spadek kursu EUR/USD z 1,3234 do 1,3086). Reagujący znacznie szybciej rynek walutowy odrobił straty już w ciągu kilku dni. Giełdzie zajęło to prawie miesiąc dłużej.

Przecena z początku czerwca to drugi największy spadek w 2007 roku. Indeks Dow Jones stracił w ciągu jednego dnia ponad 2,13 proc. Spadki te były jednak częściowo wywołane właśnie przez sytuację na rynku walutowym. Korekta EUR/USD rozpoczęła się już 5 i trwała aż do 12 czerwca. Dolar umocnił się w tym czasie o ponad 216 punktów bazowych. Spadki na giełdach zaczęły się 7 czerwca. Giełdy wróciły na poziomy sprzed przeceny dopiero po miesiącu, ale odbicie doprowadziło do historycznych rekordów.

...ale powinien znów spadać

Analitycy uważają, że i teraz mamy prawdopodobnie do czynienia z podobną sytuacją. Bardzo duża przecena na amerykańskim rynku oczyściła nastroje. Ważne dla gospodarki dane o sprzedaży już istniejących domów, chociaż gorsze od spodziewanych, zostały przyjęte bez silniejszej reakcji. Panuje zgodna opinia, że USA potrzebowały takiego oczyszczenia, by rozwiać wątpliwości co do dalszych wzrostów. Niewiadomymi pozostają jednak skala i horyzont czasowy przeceny na rynku walutowym i na giełdach.

komentarze

Lars Christensen

starszy analityk, Danske Bank

Europejskie rynki nie powinny

bać się korekty w Stanach

Aktualnym problemem, z jakim boryka się gospodarka USA, są kredyty hipoteczne - spadek ich wartości, a przez to spadek zysków banków wpływają znacząco na kondycję finansową całego rynku. Gorsze warunki kredytowania oddają też nastroje w pozostałych sektorach, głównie rosnącą awersję do ryzyka. Zmiany w oczekiwaniach inwestorów w Stanach Zjednoczonych nie wpływają znacząco na gospodarkę w Europie. Kraje Unii Europejskiej rozwijają się bardzo dobrze, zwłaszcza dobrze rosnący rynek niemiecki wraz z giełdą we Frankfurcie, także dopiero globalna przecena wywołana jakimś kryzysem w USA mogłaby odcisnąć swoje piętno na rynkach Starego Kontynentu. Nadal ważnym elementem pozostaje sytuacja w Chinach. Mocny wzrost jest powstrzymywany przez bank centralny (na całym świecie, także w USA, można zauważyć tendencję do zacieśniania polityki monetarnej po wpływem presji inflacyjnej), ale gospodarka najwyżej spowolni, a nie wyhamuje. Najważniejsze dla Państwa Środka jest w tej chwili utrzymanie równomiernego rozwoju i cen żywności na stabilnym poziomie. Wraz z rosnącą awersją do ryzyka obserwujemy też odejście od transakcji typu carry trade - w tej chwili widać już koniec boomu na transfery kapitału między rynkami o różnym oprocentowaniu, co obcinając źródło pieniędzy przyczynia się do powstawania lokalnych korekt. Za wcześnie jednak na odwrócenie trendu wzrostowego na światowych giełdach.

Tomasz Porada

diler rynku walutowego, dom maklerski XTB

Dolar powinien wkrótce znowu

zacząć słabnąć

Kluczową sprawą dla rynku walutowego jest umacnianie się od połowy czerwca japońskiego jena. Proces ten znacząco przyśpieszył w zeszłym tygodniu. Wiąże się to głównie z zamykaniem pozycji carry trade, polegających na pożyczaniu pieniędzy na stabilnych rynkach z niskim oprocentowaniem (właśnie Japonia czy np. Słowacja) i inwestowaniu ich w wyżej oprocentowane instrumenty rynków rozwijających się. Odwrót od transakcji carry trade wiąże się z rosnącą na świecie awersją do ryzyka. Zawsze, gdy rynki finansowe odnotowują głębszy spadek, inwestorzy odchodzą od ryzykownych zagrywek na rzecz bardziej bezpiecznych instrumentów. W tej chwili, po trzecim największym w tym roku spadku giełd amerykańskich, widać co prawda umocnienie się dolara wobec euro, ale już nie wobec jena. Świadczy to o powrocie kapitału do USA, ale jeszcze większych przepływach wracających do Japonii.

Obecne zachowanie się rynków walutowych ma raczej formę korekty. Także kurs złotego wobec głównych walut powinien się już uspokoić i powrócić do poprzednich trendów. Sam zakres korekty powinien osiągnąć już swoje maksimum - ewentualne pogłębienie się tymczasowego umocnienia dolara może nastąpić po publikacji danych dotyczących PKB w USA. Tymczasowo, bo wątpliwe jest podniesienie stóp przez Fed, oczekiwane jest podniesienie ich w strefie euro, co działać będzie przeciw dolarowi i otworzy drogę do ataku na 1,40.

Marcin Materna

Szef działu analiz DM Millennium

GPW w globalnym trendzie

Brak jest wyraźnej reguły co do tego, jak rynki w Stanach Zjednoczonych wpływają na polską giełdę. Nie można wyznaczyć korelacji między zachowaniem indeksów, zwłaszcza w krótkim terminie. Zgodność długoterminowych wzrostów czy spadków wynika bardziej z globalnego trendu niż z jakichś szczególnych powiązań.

USA odnotowały ostatnio spadki, na GPW też są spadki, ale to jeszcze niczego nie potwierdza. Nie ma jakichś dramatycznych ruchów w 100 proc. zgodnych z tymi zza oceanu. Zmiany wynikają głównie z przerzucania pieniędzy pomiędzy różnymi rynkami i instrumentami finansowymi. Raz kapitał przechodzi z rynków rozwiniętych na emerging markets, innym razem ląduje na rynku długu. Zdarza się, że kilkudniowe ruchy w tym samym kierunku zgrane są ze sobą w czasie, ale nie wynika to z powiązania decyzji inwestycyjnych, a częściej z przypadku.

Indeksy oddaliły się od szczytów

Silne jednodniowe spadki na amerykańskim rynku akcji - podobne do tego z wtorku (kiedy Dow Jones stracił 1,6 proc.) - nie były w ostatnich latach powodem do snucia czarnych scenariuszy. Od początku 2005 r. 10 razy zdarzyły się dzienne spadki Dow Jonesa o przynajmniej 1,5 proc. Po pięciu kolejnych sesjach od tego dnia indeks przeciętnie nie tylko nie pogłębiał strat, ale nawet zyskiwał 0,1 proc.

Umocnienie jena to zły sygnał

Od kilku sesji płyną niepokojące sygnały z rynku jena japońskiego, który umacnia się zarówno względem dolara, jak i euro. Kurs tej waluty uznawany jest bowiem za miernik awersji do ryzyka na światowych rynkach walutowych oraz giełdach - kiedy rośnie, oznacza to, że inwestorzy wycofują się z bardziej ryzykownych lokat (a mówiąc konkretniej - z tzw. operacji carry trade).

Wraz z akcjami słabnie też złoty

Osłabienie złotego idzie zazwyczaj w parze z pogorszeniem koniunktury na rynku akcji. Podobnie jest i tym razem. Straty złotego w ostatnich dniach nie są efektem wyłącznie spadku kursu EUR/USD na świecie. Nasza waluta osłabia się bowiem zarówno względem dolara, jak i euro. To głównie efekt rosnącej niechęci inwestorów do ryzyka (patrz wyżej). To tłumaczy też słabsze nastroje na giełdzie.

Małe spółki znów nie w modzie

WIG20 ciągle zachowuje się mocniej niż indeksy małych i średnich spółek (sWIG80 i mWIG40). Wczorajsza sesja tylko to potwierdziła. Podczas gdy od ostatniego szczytu WIG20 oddalił się jedynie o 1,7 proc., to zarówno sWIG80, jak i mWIG40 straciły już po 9,5 proc. Przyczyny niechęci inwestorów do tej grupy spółek są dwie - przewartościowanie ich akcji oraz słabnące tempo wzrostu gospodarczego.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy