Czwartkowa sesja za oceanem rozpoczęła się od silnych spadków. Humor posiadaczom akcji wciąż psuły obawy o dalszy rozwój sytuacji na rynku kredytów hipotecznych o podwyższonym ryzyku, ale również i opublikowane wczoraj słabe dane z USA. Wzrost czerwcowych zamówień na dobra trwałego użytku był w USA niższy od prognoz (1,4 proc. wobec oczekiwanych 2 proc.), natomiast zamówienia z wyłączeniem środków transportu spadły o 0,5 proc., zamiast wzrosnąć o tyle samo. Niepokój o sytuację na rynku kredytów dodatkowo pogorszyły słabe dane o sprzedaży nowych domów. Spadła ona w czerwcu o 6,6 proc. w relacji miesięcznej i 22,3 proc. w relacji rocznej i zanotowała najniższy poziom od marca br., kiedy to znalazła się na siedmioletnim minimum. Spadła też mediana cen sprzedaży, co w sposób bezpośredni wpływa na efekt bogactwa. Aktualnie sytuacja na Wall Street jest determinowana przez wyniki publikowanych spółek. Wyniki, które nie zachwycają. Stąd też obserwowane w ostatnich dniach pogorszenie sytuacji technicznej na wykresach głównych indeksów. S&P500 w połowie lipca br. wybił się górą z 10-tygodniowej stabilizacji w przedziale 1490,72-1539,19 pkt. Jak się okazało tydzień później, wybicie to było pułapką i zamiast wzrostów i rekordów, rynek zaczął spadać. Sam powrót wewnątrz dawnej stabilizacji jest już wstępnym sygnałem sprzedaży. Zwłaszcza że zwrot nastąpił z górnego ograniczenia kanału wzrostowego, w jakim S&P500 porusza się już od 13 miesięcy. Taki sygnał został następnie potwierdzony przez sygnały sprzedaży na wskaźnikach i negatywne dywergencje. Pomimo to wciąż jest to tylko wstępny sygnał sprzedaży. Sytuacja techniczna na wykresie S&P500 póki co nie zapowiada jeszcze silnej przeceny. Dopiero wybicie ponad strefę wsparcia 1460-1470 pkt, którą tworzy szczyt z 20 lutego br. oraz dolne ograniczenie wspomnianego kanału wzrostowego, pozwoli oczekiwać prawdziwej przeceny. Do tego czasu,

na gruncie analizy technicznej, będziemy mogli mówić co najwyżej o silnej korekcie.

X-Trade Brokers DM