Trwa wielka wyprzedaż na światowych rynkach akcji

Strach amerykańskich inwestorów udzielił się rynkom na całym świecie. Po globalnym apetycie na ryzyko nie ma już śladu. Nadzieja w tym, że podobnie jak w poprzednich latach, panika będzie krótkotrwała

Publikacja: 28.07.2007 09:30

Co łączy trwającą wyprzedaż na rynkach akcji z krachem z maja zeszłego roku? To wzrost awersji inwestorów do ryzyka. To najważniejszy powód trwającej korekty.

Były oczywiście także inne. Jeden z istotnych to obawa, czy nie trzeba zweryfikować w dół oczekiwań dotyczących wzrostu gospodarczego w USA w związku z pogarszającą się sytuacją na rynku kredytowym. Na to nałożyły się kolejne, mające charakter chwilowego impulsu. W czwartek były to rozczarowujące wyniki finansowe potentata paliwowego Exxon Mobil, którego zyski po raz pierwszy od ponad roku okazały się niższe od prognoz analityków (oczekiwano 1,96 dolara zysku netto na akcję w II kw., okazało się, że było to 1,83 USD).

Koniec ery łatwego pieniądza?

Pogorszenie sytuacji kredytobiorców na rynku pożyczek hipotecznych o podwyższonym ryzyku (subprime) - dotąd traktowane raczej jako czynnik marginalny z punktu widzenia całego sektora finansowego - zaczyna negatywnie oddziaływać na cały rynek kredytowy w USA. Instytucje finansowe przykręcają kurek z pieniędzmi dla operacji wykupów lewarowanych (leveraged buyouts), a to właśnie tego typu transakcje nakręcały koniunkturę na rynku przejęć spółek giełdowych, tym samym windując ceny akcji.

Okoliczności te przyniosły kombinację wydarzeń, która kilka razy powtarzała się już w poprzednich latach. Jednym z objawów tej nagłej zmiany nastrojów jest szybkie przenoszenie kapitałów na rynek bezpiecznych amerykańskich obligacji skarbowych. Doprowadziło to do skoku ich cen, co z kolei automatycznie przełożyło się na spadek rentowności. Wystarczył jeden dzień, by bacznie śledzona przez inwestorów na świecie dochodowość amerykańskich obligacji 10-letnich spadła z 4,90 proc. poniżej 4,80 proc.

Takie nagłe skoki nie są codziennością - niemal dokładnie taki sam spadek zanotowano ostatni raz w końcu lutego, czyli w czasie, kiedy na globalnych rynkach panowały równie minorowe nastroje. Teraz proces powrotu kapitału ku bezpiecznym amerykańskim instrumentom dłużnym trwa już znacznie dłużej. Rentowność zniżkuje od połowy czerwca, kiedy to przekraczała 5,20 proc.

Rosną szanse na obniżkę stóp

Proces ten obrazuje nie tylko malejący apetyt inwestorów na ryzykowne lokaty. Zastanawiać się można, czy nie jest to również wyraz zmieniających się oczekiwań co do polityki stóp procentowych w USA oraz perspektyw tamtejszej gospodarki. To oznaczałoby, że podczas gdy jeszcze w maju i pierwszej połowie czerwca oczekiwano przyśpieszenia wzrostu gospodarczego i rychłych podwyżek stóp (co wyrażało się w notującej nowe maksima rentowności obligacji), to ostatnie tygodnie przyniosły całkowite zwątpienie co do szans realizacji takiego scenariusza. Przypuszczenia te potwierdzają wnioski płynące z notowań amerykańskich kontraktów futures na poziom stóp procentowych w USA (obrót nimi odbywa się na giełdzie CBOT). Inwestorzy handlujący nimi oceniają, że jest aż 96 proc. szans na to, że do końca roku Fed obniży stopy. Gdyby kiepska sytuacja gospodarki się przedłużała, to nawet niższe koszty pieniądza mogłyby nie okazać się wystarczającą zachętą dla inwestorów do kupowania akcji.

Nagły popyt na amerykańskie obligacje to także efekt powrotu do "oazy bezpieczeństwa" kapitałów zainwestowanych za granicą. To także przyczyna szybkiego umocnienia dolara w ostatnich dniach. O odwrocie inwestorów od ryzyka świadczy również skokowe umocnienie jena japońskiego - waluty chętnie wykorzystywanej w tzw. transakcjach carry trade. Do niedawna inwestorzy na dużą skalę brali tanie pożyczki w Japonii, a następnie wymieniali jeny i lokowali gotówkę w wyżej oprocentowanych instrumentach za granicą. Nagłe wahania na światowych rynkach zwiększyły ryzyko, więc równie masowo zaczęto zamykać pozycje carry trade, co doprowadziło właśnie do silnego umocnienia jena.Powrót kapitału ku bezpiecznym instrumentom - obrazowany przez wzrost cen amerykańskich obligacji i umocnienie jena - to jak zawsze mocny cios dla rynków wschodzących. Przed wyprzedażą nie ustrzegły się giełdy ani w Azji, ani w Ameryce Południowej. Przykładowo południowokoreański indeks Kospi zanurkował o 4,1 proc., zaś brazylijski Bovespa stracił 3,8 proc.

Czy fundusze zatrzymają

spadki, czy je napędzą?

To złe wieści i dla naszych rodzimych akcji, bo jeśli utrzyma się awersja do inwestowania na rynkach wschodzących, to nic nie będzie w stanie powstrzymać dalszych spadków na GPW. O tym, że paniki nie są w stanie powstrzymać nawet - notujące rekordowe napływy środków - fundusze inwestycyjne, można było się przekonać w maju i czerwcu 2006. Inna kwestia, czy uda się uniknąć masowego odpływu klientów z funduszy, którzy w poprzednich miesiącach ochoczo wpłacali pieniądze, zachęceni rekordowymi stopami zwrotu. Czy teraz nie przestraszy ich ostry spadek kursów?

Zdania wśród przedstawicieli samych TFI na temat możliwego rozwoju sytuacji są podzielone. Mariusz Staniszewski, prezes Noble Funds TFI, optymistycznie patrzy w przyszłość. - Lipiec i sierpień może przynieść nieco mniejszy napływ funduszom akcji, ale w końcówce roku sytuacja powinna przypominać czerwcową - mówi. Tłumaczy jednocześnie, że aktualna korekta może stanowić jedną z najlepszych okazji do zakupu akcji, tym lepszą, gdyby rynek poszedłby w dół kolejne 5-7 proc. Jednocześnie przyznaje, że same fundusze nie są w stanie podtrzymać koniunktury w razie dalszego pogorszenia nastrojów na świecie. - Rosnące aktywa funduszy akcji nie będą powodowały wzrostu polskiej giełdy, gdy giełdy zachodnie będą przeżywały kryzys - twierdzi. Przyczyn upatruje w wysokim udziale w obrotach giełdowych bardzo wrażliwych indywidualnych inwestorów. Zdaniem prezesa Noble Funds, szybko uciec z giełdy może około 20 proc. uczestników funduszy inwestycyjnych, najbardziej wrażliwych na zawirowania.

Mniejszym optymistą jest Robert Fiołek, Dyrektor Departamentu Zarządzania Aktywami w BPH TFI. - Rekordowe napływy czerwcowe będą trudne do powtórzenia w przyszłych miesiącach. Gorsze nastroje na giełdach znajdą odzwierciedlenie w mniejszych napływach w lipcu - wróży. Snuje też hipotezę, że jeżeli napływ aktywów utrzymałby się na czerwcowym poziomie, to zdecydowanie byłby to amortyzator dla ewentualnych spadków. Jak uważa, do tej pory nasza giełda jest jedną z najlepszych w regionie, głównie dzięki kapitałowi z funduszy inwestycyjnych. - Obawiam się jednak odpływu kapitału. Nerwowe zachowania inwestorów są bardzo prawdopodobne, a jednocześnie mogą pogłębić obecną korektę - komentuje Robert Fiołek.

Patrząc na wyniki sprzedaży jednostek, Mariusz Staniszewski przewiduje lipcowy i sierpniowy napływ kapitału do funduszy akcji zarządzanych przez Noble Funds TFI na poziomie zbliżonym do czerwcowego. Robert Fiołek z BPH TFI z kolei nie widzi możliwości powtórzenia w lipcu wielkości kwot, jakie powierzono funduszom w czerwcu.

Panika potrafi łatwo

obrócić się w optymizm

Mimo wagi wszelkich negatywnych czynników, przed snuciem czarnych scenariuszy dla rynków akcji na świecie przestrzegają doświadczenia z ostatnich lat. Optymistyczny jest sam fakt, że kursy podniosły się po - porównywalnym z obecnym - krachu w maju 2006. Warto też zwrócić uwagę, że problemy amerykańskiego rynku kredytów hipotecznych o niskiej jakości nie są niczym nowym. Już raz - w końcu lutego - przyczyniły się do wyprzedaży akcji. Później jednak na rynek wróciły lepsze nastroje.

Poza tym, na ogół walory amerykańskich spółek nie są szczególnie drogie na tle wypracowywanych przez nie zysków. Jak wynika z danych Bloomberga, wskaźnik cena/zysk (C/Z) dla firm wchodzących w skład indeksu S&P 500 nieznacznie przekracza 17. Wieloletnie minimum tego wskaźnika zanotowano niemal dokładnie rok temu, na poziomie 16,4. Trudno więc mówić o wygórowanych wycenach, jako o argumencie przemawiającym za długotrwałą bessą. Wielu inwestorów może zatem potraktować przecenę jako dobrą okazję do zakupu amerykańskich walorów.

Oferty publiczne nadal modne

Na naszym rodzimym rynku pozytywny jest fakt, że nie widać spadku zainteresowania ofertami publicznymi. Domy maklerskie informują, że inwestorzy chętnie zapisują się na sprzedawane właśnie akcje Bomi i ZUK Stąporków. Jak przyznaje Michał Kubas, dyrektor centralnego POK DM IDMSA w Krakowie, chęć kupna walorów tej drugiej spółki zgłosiły czołowe OFE. - Moim zdaniem, obserwowane obecnie spadki na GPW nie spowodowały zmniejszenia popytu na walory Stąporkowa - dodaje Bogdan Duszek, dyrektor Wydziału Rynku Pierwotnego DM BOŚ.

komentarze

Marek Juraś

Szef działu analiz DM BZ WBK

Indeks WIG20 będzie jeszcze dalej spadać

Przyszły tydzień powinien dostarczyć nam wskazówek odnośnie do obecnej sytuacji. Wyjaśni się, czy mamy do czynienia ze zwykłą korektą kilkumiesięcznych wzrostów, czy też może z początkiem większego przesilenia na głównym warszawskim indeksie. Na razie zachowanie giełd przypomina korektę z przełomu lutego i marca

- szybkie i silne spadki były połączone ze skokowym wzrostem awersji do ryzyka. Również - podobnie jak pięć miesięcy temu - spadki raczej mają charakter techniczny niż fundamentalny. Wydaje się, że jesteśmy jeszcze w trakcie ruchu w dół (spadki trwają zaledwie od tygodnia) i najprawdopodobniej nie osiągnęliśmy jeszcze dna. Biorąc pod uwagę podobieństwa do poprzedniej korekty - spadki mogą sięgnąć łącznie 8-10 proc., czyli sprowadzić indeks WIG20 nawet w okolice 3450-3550 punktów.

Korekta skończy się, gdy poprawi się klimat na globalnych rynkach akcji. Duża ilość środków inwestowanych przez towarzystwa funduszy inwestycyjnych i emerytalnych powinna zadziałać stabilizująco na zachowanie indeksów w średnim terminie. Dotychczasowe doświadczenia pokazują, iż środki z funduszy inwestycyjnych nie są gwałtownie wycofywane w przypadku pojawienia się spadków cen notowanych przedsiębiorstw, więc w najbliższej perspektywie nie spodziewałbym się odwrócenia napływu pieniędzy inwestorów do funduszy inwestycyjnych. W dłuższej perspektywie sytuacja nie wygląda na niepokojącą.

Michał Marczak

DI BRE Bank Dział analiz

Przecena powinna zatrzymać się koło 3600 pkt

W obecnej sytuacji bardzo trudno jest stwierdzić, jak długo potrwają spadki. Zakładam, że jest to kwestia krótkiego czasu - około miesiąca. Raczej nie powinno to trwać dłużej. Przecena spółek z głównego indeksu powinna zatrzymać się w okolicach poziomu 3600 punktów. W dłuższej perspektywie spodziewać się można raczej odrabiania strat.

Obecna sytuacja na światowych rynkach jest dobra (potwierdza to m.in. raport opublikowany przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy), a nasz rodzimy parkiet bardzo silnie odzwierciedla nastroje, które panują na globalnych rynkach. Czynnikiem, który może ostudzić optymizm na warszawskiej giełdzie, jest publikacja mniej korzystnych danych makroekonomicznych za ostatnie okresy. Rosną systematycznie pensje oraz spada dynamika wydajności pracy - są to czynniki, które wywołują presję inflacyjną, a przez to mogą spowodować podniesienie stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej.

Przewiduję, że osłabienie WIG20 nie wpłynie jednak na odpływ kapitału z funduszy inwestycyjnych. Może jedynie zmniejszyć jego dynamikę. Inwestorzy mniej ochoczo będą inwestować swoje środki, choć ich liczba i tak będzie rosła. Osoby zainteresowane ulokowaniem wolnych nadwyżek finansowych nadal postrzegają fundusze inwestycyjne jako dobry sposób pomnażania pieniędzy. Często ryzyko, jakie towarzyszy tym inwestycjom, jest lekceważone przez inwestorów.

Marcin Materna

Analityk DM MILLENNIUM SA

Przewartosciowanie nie powinno być znaczne

Z punktu widzenia analizy technicznej indeks dwudziestu największych przedsiębiorstw notowanych na warszawskiej giełdzie może nadal spadać. Zakładając, że cały czas znajduje się on w trendzie wzrostowym, przewartościowanie nie powinno być bardzo znaczące. Wsparcia możemy doszukiwać się na poziomie około 3500-3600 punktów.

Osłabienie indeksu na warszawskiej giełdzie papierów wartościowych może potrwać aż do czasu publikacji kwartalnych wyników finansowych przez spółki. Dobre wyniki powinny być sygnałem dla byków, aby powróciły do ofensywy. Obecny, od pewnego czasu ciągle rosnący, napływ pieniędzy do funduszy inwestycyjnych oraz emerytalnych stawia nas

w lepszej sytuacji niż inne rynki wschodzące (jak

np. Węgry). Systematyczny wzrost ilości pieniędzy na rachunkach TFI, które są z kolei inwestowane m. in.

w akcje spółek na naszym rynku, przeciwdziałają pogłębianiu się spadków. Towarzystwa funduszy inwestycyjnych działają jak swojego rodzaju bufor hamujący gwałtowne wahania rynku. Niemniej jednak, w sytuacji głębszej korekty, możemy spodziewać się znacznego zmniejszenia dopływu, a nawet odpływu środków z tych instytucji. Ewentualne urzeczywistnienie się tego scenariusza nie powinno jednak przełożyć się negatywnie na sytuację w ujęciu makroekonomicznym. Tempo wzrostu produktu krajowego brutto nie zostanie z tego powodu odczuwalnie zachwiane.

Bartosz Stryjewski

Analityk DM BOŚ

Sytuacja zależy od zagranicy i wyników kwartalnych

To, jak rozwinie się sytuacja na warszawskim parkiecie, zależy głównie od dwóch czynników.

Jednym z nich są wydarzenia na rynkach zagranicznych. Między zmianami indeksu

20 największych przedsiębiorstw, a głównymi światowymi indeksami, istnieje duża korelacja. Pozytywne informacje napływające zza oceanu zachęcają inwestorów do śmielszych zakupów na naszym rynku. Drugim natomiast są wyniki kwartalne, które w najbliższym czasie zostaną opublikowane przez notowane na GPW spółki. Będą one miały znaczny wpływ na przyszłe decyzje inwestorów.

W ujęciu krótkoterminowym możemy mówić

o odwróceniu trendu, jednak w ujęciu długoterminowym trend jest nadal niewątpliwie rosnący. Zatrzymania obecnego spadku możemy wypatrywać na poziomie 3500-3550 punktów.

Z fundamentalnego punktu widzenia nasza gospodarka ma się bardzo dobrze. Przede wszystkim szybki wzrost produktu krajowego brutto jest czynnikiem, który pozwala inwestorom patrzeć

w przyszłość z optymizmem. To z kolei przekłada się na pozytywne nastawienie do akcji.

W porównaniu z krajami Unii Europejskiej Polacy oszczędzają mniej środków niż inni obywatele państw UE. Mimo to z roku na rok są to coraz większe kwoty. W przyszłości dogonią one średnie europejskie. Można z tego wnioskować, że dobre czasy funduszy inwestycyjnych oraz naszej giełdy są jeszcze przed nami.

Amerykańska gospodarka przyspieszyła

przy jednoczesnym spadku inflacji

Amerykańska gospodarka w minionym kwartale rozwijała się najszybciej od ponad roku. Szczególnie sprzyjały temu przyspieszeniu rosnący eksport, budownictwo komercyjne i wydatki rządowe.

Tempo wzrostu produktu krajowego brutto wyniosło 3,4 proc. w porównaniu z zaledwie 0,6 proc. w I kwartale - poinformował w piątek Departament Handlu. Co szczególnie ważne dla przyszłych decyzji banku centralnego, preferowany przez Fed wskaźnik inflacji wzrósł najwolniej od czterech lat. Do przyspieszenia wzrostu PKB wyjątkowo przyczynił się najbardziej dynamiczny

od 13 lat rozwój budownictwa komercyjnego.

Inwestycje w budowę fabryk, magazynów i budynków biurowych zwiększyły się aż

o 22 proc., co pozwoliło choć w części zniwelować skutki dalszego pogarszania się sytuacji w budownictwie mieszkaniowym. Inwestycje komercyjne łącznie, a więc razem z wyposażeniem i oprogramowaniem, wzrosły o 8,1 proc. w porównaniu z 2,1 proc. w poprzednich trzech miesiącach. Znacząco zwiększyły produkcję amerykańskie fabryki, by wywiązać się z zamówień napływających z Europy i Azji. Wzrostowi eksportu sprzyjały szybki rozwój światowej gospodarki i słabnący kurs dolara. Poprawa w produkcji przemysłowej i eksporcie przyszła w samą porę, bo wolniej rosły wydatki konsumpcyjne, stanowiące 70 proc. amerykańskiej gospodarki. Zwyżkowały one o 1,3 proc. w stosunku rocznym, najsłabiej od ostatniego kwartału 2005 r., w porównaniu z 3,7 proc. w poprzednich trzech miesiącach. Spadek dynamiki wzrostu wydatków konsumpcyjnych - jeśli potrwa - sprawi, że tempo wzrostu amerykńskiej gospodarki w II kwartale będzie najszybsze w całym roku. Dzięki większemu eksportowi i spadkowi krajowej konsumpcji zmniejszył się natomiast deficyt budżetowy, co zwiększyło wzrost PKB o 1,2 proc. W poprzednim kwartale zmniejszyło go to o 0,5 proc.

Uczestnicy rynku finansowego ze szczególnym zainteresowaniem przyjęli informacje o inflacji. Wskaźnik cen wzrósł w stosunku rocznym o 2,7 proc., w porównaniu z 4,2 proc. w I kwartale. Najważniejszy dla Fed wskaźnik inflacji, powiązany z wydatkami konsumpcyjnymi i nieuwzględniający cen energii i żywności, wyniósł 1,4 proc., po 2,4 proc. w poprzednich trzech miesiącach. Przyjęto to jako zapowiedź, że w tym roku stopy procentowe w USA nie wzrosną, na co giełda zareagowała lekkim optymizmem.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy