Wartość kredytów na nieruchomości zaciągniętych przez gospodarstwa domowe przekroczyła w czerwcu 100 mld złotych - wynika z danych opublikowanych przez Narodowy Bank Polski. Przeważającą część tej kwoty (96 mld zł) stanowią kredyty mieszkaniowe. Co więcej, czerwiec był kolejnym miesiącem dużo szybszego wzrostu zadłużenia w złotych niż w walutach obcych.
To nie koniec wzrostów
Aleksandra Łukasiewicz z Open Finance oczekuje, że skala zadłużenia Polaków z tytułu kredytów mieszkaniowych będzie rosła jeszcze długo. Obecnie jest ono kilkakrotnie niższe niż w krajach Europy Zachodniej. - Trudno mówić o zahamowaniu wzrostu przez najbliższe kilka, a nawet kilkanaście lat - uważa A. Łukasiewicz. - Starsze pokolenia korzystają z kredytów rzadko. Nowe pokolenia będą się nimi jednak posługiwały w o wiele większym stopniu, chociaż nie wszyscy młodzi ludzie są jeszcze do końca przekonani o tym, że warto kupić mieszkanie i zaciągnąć kredyt, zamiast je wynajmować. Potencjał wzrostu dla kredytów mieszkaniowych jest więc jeszcze bardzo duży - dodaje.
Jej zdaniem, trzeba się również liczyć z popytem o charakterze spekulacyjnym, kreowanym w dużej mierze przez obcokrajowców. - Dopóki nie będzie wzrostu podaży mieszkań, to rynek się nie uspokoi - twierdzi. - Trudno sobie wyobrazić, żeby Polaków było stać na zakup mieszkania z własnych środków. Zamożni, którzy mogą sobie na to pozwolić, wolą często zaciągnąć kredyt, a posiadane pieniądze ulokować na rynku kapitałowym. Oznacza to, że kredyt pozostanie bez wątpienia najpopularniejszą formą finansowania - zaznacza.
W podobnym tonie wypowiada się Paweł Majtkowski z Expandera. - Mamy przed sobą co najmniej dwa lub trzy lata dynamicznego przyrostu wolumenów - uważa. - Myślę, że łączne zadłużenie może osiągnąć dwukrotność obecnego poziomu. Trudno jednak precyzyjnie określić górny pułap. W innych krajach takie szacunki się nie sprawdziły - dodaje.