Ministerstwo Rozwoju Regionalnego znalazło sposób na przyspieszenie pozyskiwania pieniędzy z nowej perspektywy na lata 2007-2013. Jest nim Pre-Komitet Monitorujący (P-KM). Brzmi dziwnie, ale jest efektywnym narzędziem w walce o unijną kasę.
Okazuje się, że rola P-KM jest bardzo duża. Do Polski nie trafi nawet jedno euro na konkursy w ramach nowej perspektywy na lata 2007-2013 bez kryteriów wyboru projektów, które opiniuje Komitet Monitorujący. Jednak z prawnego punktu widzenia KM musi powstać dopiero po zatwierdzeniu przez Komisję Europejską naszych programów operacyjnych. Na to jednak możemy liczyć najwcześniej we wrześniu lub październiku (wyjątek stanowi program Pomoc Techniczna, który został zatwierdzony w zeszłym tygodniu).
Czym zajmują się komitety? - Żaden wniosek o unijną dotację nie będzie wybrany, jeżeli nie spełni odpowiednich kryteriów, którymi zajmuje się Komitet Monitorujący - mówi Jerzy Kwieciński, wiceminister rozwoju regionalnego.
Jednak, żeby nie czekać bezczynnie na akceptację programów przez komisję, Ministerstwo Rozwoju Regionalnego zdecydowało się na powołanie "ciał tymczasowych" - Pre-Komitetów Monitorujących. - Tuż po zatwierdzeniu programów przez komisję przekształcą się one w funkcjonujące już sprawnie Komitety Monitorujące - mówi wiceminister. - Dzięki temu wykorzystamy cenny czas, tak aby stworzyć grunt pod funkcjonowanie właściwych komitetów - podkreśla.
Zadaniem pre-komitetów będzie zaopiniowanie projektu regulaminu pracy KM i uzgodnienie ogólnych kryteriów wyboru projektów, tak aby zarówno regulamin, jak i kryteria mogły być zaakceptowane przez Komitet Monitorujący już na pierwszym swoim posiedzeniu.