Dotychczasowy rekord zamknięcia wynosił 77,03 USD i pochodził z połowy lipca zeszłego roku. We wtorek na zamknięciu płacono już po 78,2 dolara za baryłkę. Wczoraj padł też rekord śródsesyjny - ropa kosztowała 78,7 USD, czyli o 30 centów więcej niż w czasie zeszłorocznej gorączki.
Popyt większy niż podaż
Wzrost notowań najważniejszego z surowców nie dziwi analityków. Światowa gospodarka radzi sobie przecież bardzo dobrze, a to musi oznaczać większy popyt. Tymczasem są problemy z wydobyciem. Kilka wielkich koncernów, jak BP i ConocoPhillips, miało kłopoty ze swoimi instalacjami naftowymi i wydobywa mniej ropy niż rok temu. Produkcji nie chce zwiększać kartel OPEC.
- Wygląda na to, że wzrost zapotrzebowania na ropę będzie większy niż wzrost produkcji. Dlatego można spodziewać się jeszcze droższej ropy - przestrzega na łamach dziennika "USA Today" Brace Bullock z Maguire Institute Energy.
Na wczorajszy skok cen wpłynął raport o skurczeniu się zapasów ropy, który opublikował Departament Energii USA.