Rezygnacja wiceprzewodniczącego instytucji nadzorującej giełdę i ubezpieczycieli może oznaczać poważny kryzys tej instytucji. Marcin Gomoła był bliskim współpracownikiem szefa KNF Stanisława Kluzy i od początku nadzorował pracę pionów odpowiedzialnych za kontrolę obrotu giełdowego. Problem jest tym większy, że oficjalnym powodem odejścia był brak porozumienia z Iwoną Dudą, drugą wiceprzewodniczącą Komisji, kojarzoną z osobą Cezarego Mecha (były wiceminister finansów i autor programu gospodarczego PiS).
Okrojony skład Komisji
Nie udało nam się dowiedzieć, czy S. Kluza znalazł już następcę M. Gomoły. Może to potrwać, jako że kandydata zaakceptować musi jeszcze premier. KNF podejmować może decyzje w okrojonym, sześcioosobowym składzie (aby uchwała Komisji były ważne, wystarczy obecność czterech z siedmiu jej członków). Brak M. Gomoły osłabia jednak siłę przewodniczącego podczas głosowań. Sytuacja się skomplikuje po ewentualnej dymisji minister pracy Anny Kalaty (jest także członkiem KNF).
Co dalej z urzędem?
Już teraz rodzą się obawy o prace Urzędu Komisji. W piątek S. Kluza wystosował pismo do wiceprzewodniczącej, w którym pytał o jej udział w aferze z wynoszeniem poufnych dokumentów z Ministerstwa Finansów (sprawę opisała "Gazeta Wyborcza"). Chodzi o materiały będące w posiadaniu Departamentu Rozwoju Rynku Finansowego. Pikanterii dodaje fakt, że podejrzana Aneta N., naczelnik wydziału instytucji sektora bankowego, zwolniła się z resortu (ma pracować w PZU).