Dopłaty do świadczeń małżeńskich będą, ale tylko w wysokości różnicy między emeryturą minimalną a indywidualną osoby, która zechce wybrać świadczenie małżeńskie bądź gwarantowane - dowiedzieliśmy się nieoficjalnie od ekspertów pracujących nad ustawą.
Opublikowany przez MPIPS projekt ustawy o emeryturach kapitałowych zakłada, że nie wszyscy będą mogli skorzystać ze świadczeń małżeńskich oraz gwarantowanych. Dotyczy to osób, w przypadku których emerytura byłaby niższa od minimalnego, gwarantowanego przez państwo świadczenia w wysokości prawie 600 zł.
Segregacja obywateli na biednych i bogatych ze względu na dostęp do świadczeń emerytalnych wzbudziła jednak liczne kontrowersje. Z prośbą o wyjaśnienie tej sprawy zwrócił się do wicepremiera Przemysława Gosiewskiego rzecznik praw obywatelskich, a związki zawodowe uznały, że taka segregacja jest sprzeczna z ustawą zasadniczą. Tego zdania nie podziela ministerstwo pracy. - Nie sądzę, aby regulacje ustawy w tym zakresie były niezgodne z konstytucją - twierdzi Romuald Poliński, wiceminister pracy. Można się domyślić, że autorzy tego zapisu kierowali się troską o finanse publiczne. Z ustawy o FUS wynika bowiem, że w przypadku, kiedy emerytura wypłacana łącznie z I i II filaru jest niższa od minimalnej, państwo musi wyrównać różnicę (25-letni okres składkowy dla mężczyzny i 20-letni dla kobiety). Ponieważ emerytura małżeńska ma być o około 20 proc. niższa od indywidualnej, dopłaty do takich świadczeń znacznie obciążałyby budżet. Zdaniem ekspertów, nawet bez ograniczeń wprowadzonych przez nową ustawę, państwo nie dopłaciłoby do świadczeń więcej niż do emerytury indywidualnej. Obowiązek dopłaty do innych świadczeń nie wynika bowiem jasno z ustawy o FUS.