Tempo wzrostu łotewskiej gospodarki, i tak najszybsze w Unii Europejskiej, w II kwartale wzrosło jeszcze bardziej. Zwiększa to obawy, że wzrost ten w końcu wymknie się spod kontroli, zwłaszcza że w ostatnich miesiącach rząd w Rydze podjął kilka prób jego przyhamowania. Nie przyniosły one, przynajmniej na razie, oczekiwanych rezultatów i w II kwartale produkt krajowy brutto zwiększył się o 11,3 proc., w porównaniu z 11,2 proc. w pierwszych trzech miesiącach bieżącego roku.
Nieskuteczne restrykcje
Ekonomiści spodziewali się spowolnienia tempa wzrostu do 10 proc. w stosunku rocznym, licząc na to, że podjęte przez rząd kroki, mające na celu schłodzenie koniunktury, już zaczęły przynosić skutki. Rząd ograniczył wzrost płac w sektorze budżetowym, wprowadził podatek od obrotu nieruchomościami, a w marcu podniósł rezerwy obowiązkowe banków, by zmniejszyć ich możliwości kredytowe.
Wszystko to miało zahamować żywiołowy wzrost popytu wewnętrznego i w rezultacie okiełznać inflację. Według ekonomistów ze stołecznego Hansabanka, popyt stopniowo zaczął słabnąć. Sprzedaż detaliczna wzrosła w II kwartale o 24 proc., w porównaniu z ponad 30 proc. w styczniu. Ale na zmniejszenie inflacji jeszcze się to nie przekłada. W lipcu ceny konsumpcyjne wzrosły na Łotwie o 9,5 proc., a więc w stopniu nienotowanym od lutego 1997 r. Najbardziej do góry poszły ceny żywności, napojów, paliw i energii oraz edukacji. Tak wysoki poziom inflacji w lecie nie wróży niczego dobrego w następnych miesiącach.
Według firmy Latio z rynku nieruchomości, w II kwartale ceny mieszkań budowanych za czasów radzieckich spadły w Rydze średnio o 7,6 proc. Jednak w I kwartale były o ponad 60 proc. wyższe niż przed rokiem.