Z wypowiedzi polityków wynika, że jesienne wybory to coraz bardziej prawdopodobny scenariusz. Karol Karski (PiS) mówił, że najlepszy termin to październik. Zdaniem wiceszefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego, głosowanie nad samorozwiązaniem powinno odbyć się podczas posiedzenia Sejmu planowanego na 4-5 września. Dzięki temu Polacy mogliby pójść do urn 21 października.
Taki scenariusz oznacza, że w najlepszym wypadku zostały nam cztery posiedzenia Sejmu (zgodnie z art. 98 konstytucji, kadencja parlamentu trwa do dnia poprzedzającego zebranie się parlamentu pochodzącego z nowych wyborów). Nic więc dziwnego, że politycy z różnych ugrupowań coraz częściej myślą o liście ustaw do uchwalenia. Wiadomo bowiem, że czasu coraz mniej, a gorączka przedwyborcza nie będzie sprzyjała pracy.
Własne priorytety przedstawił w piątek szef LPR, Roman Giertych. Na jego liście znalazł się m.in. projekt corocznej waloryzacji rent i emerytur oraz projekty tzw. polityki prorodzinnej. O ile ten pierwszy jest już w Sejmie, to program prorodzinny (zakłada m.in. wyższe ulgi podatkowe na dzieci i dłuższe urlopy macierzyńskie) jest dopiero w fazie konsultacji.
Nie tylko Giertych ma swoją listę. Minister sportu Elżbieta Jakubiak chce w ekspresowym tempie przeforsować w Sejmie trzy ustawy pozwalające na lepszą organizację Euro 2012 (chodzi m.in. o przepisy pozwalające na powołanie spółki-organizatora mistrzostw). Resort nie skończył jednak nad nimi prac.
Wicepremier Zyta Gilowska, która w tym tygodniu wraca z urlopu, naciskać będzie na przyjęcie reformy finansów publicznych. Do tego w pierwszych dniach października zaplanowano pierwsze czytanie projektu ustawy budżetowej na 2008 r. Skrócenie kadencji oznacza, że prace nad konstrukcją finansów państwa opóźnią się (nowy rząd zwykle chce korygować projekt).