Jednym z najbardziej widocznych efektów przystąpienia Polski do Unii Europejskiej było otwarcie granic i wzrost emigracji zarobkowej po 2004 r. To, co początkowo było lekarstwem na wysokie bezrobocie, z czasem stało się poważnym problemem polskiej gospodarki. Szczególnie że odpływowi pracowników towarzyszyło ożywienie gospodarcze w kraju i wzrost popytu na pracę. Emigracja zarobkowa przyczyniła się do zmniejszenia podaży pracowników w niektórych sektorach gospodarki, prowadząc do narastania presji płacowej i napięć na rynku pracy. Nic więc dziwnego, że ostatni rok przyniósł wyraźne przyspieszenie dynamiki wynagrodzeń, które w I kwartale wzrosły o 7,1 proc., wyraźnie szybciej niż 2-proc. wzrost wydajności pracy.
Na garnuszku emigranta
Odpływ pracowników to jednak tylko część zmian zachodzących w kraju w wyniku otwarcia granic. W wielu krajach, w tym i Polsce, naturalną konsekwencją migracji zarobkowej jest to, że część osób pracujących za granicą przesyła do kraju swoje wynagrodzenia. Oczywiście, znaczna część osób przekazuje waluty nieregularnie - na przykład wyłącznie w okresach świątecznych lub w momencie, gdy odwiedzają pozostających w kraju krewnych. Niemniej ze względu na znaczną liczbę emigrantów kwoty te osiągają już pokaźne wielkości. Oficjalne dane Banku Światowego pokazują, że od 2003 do 2006 roku - a więc od rozszerzenia Unii Europejskiej - wartość środków trafiających do Polski od emigrantów wzrosła z 2,66 mld do 4,36 mld dolarów (same środki uwzględniane w "transferach prywatnych" bilansu płatniczego osiągnęły w 2006 r. 3,78 mld dolarów). A to prawdopodobnie tylko część rzeczywistych transferów. Skoro bowiem osoby przywożące lub przesyłające waluty do kraju mogą korzystać z nieformalnych kanałów, a także mogą wstrzymać się z ich wymianą w kantorach, prawdziwa kwota transferów jest najprawdopodobniej niedoszacowana przez oficjalne statystyki.
Większość dotychczasowych analiz emigracji podkreślała korzyści związane z transferami emigrantów, zdecydowanie pomijając wszelkie zagrożenia. Nie jest to aż tak zaskakujące, gdyż biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia Polski, napływ środków od emigrantów wydaje się rzeczywiście całkiem pozytywnym zjawiskiem. Po pierwsze, środki te stanowią dla gospodarstw domowych w kraju dodatkowe źródło dochodów, które jest powiązane przede wszystkim z sytuacją gospodarczą w miejscu pobytu emigranta, a nie z sytuacją ekonomiczną w Polsce. Większość krajów, do których wyjeżdżają Polacy, to gospodarki rozwinięte o relatywnie niewielkiej zmienności cyklu koniunkturalnego. Nic więc dziwnego, że transfery trafiające do Polski są stabilnym źródłem dochodów, szczególnie w porównaniu ze znacznie bardziej zmiennymi dochodami uzyskiwanymi w kraju. Innymi słowy - rodziny emigrantów otrzymują środki, które uniezależniają je od zawirowań w polskiej gospodarce.
Oczywiście korzyści związane z napływem walut od emigrantów nie kończą się na tym. Rosnące transfery pozwalają na utrzymywanie deficytu w rachunku obrotów bieżących w lepszym stanie niż w scenariuszu zakładającym brak przekazów, a przez to mogą nawet zmniejszać ryzyko wystąpienia sytuacji kryzysowych i gwałtownych dostosowań w bilansie płatniczym.