Panika, masowa wyprzedaż, ucieczka inwestorów - takie dramatyczne określenia dobrze pasują do wczorajszej sesji. Gromadzący 285 spółek indeks WIG spadł o 6,1 proc. Ostatni raz porównywalną zniżkę zanotowano w kwietniu 2000 roku, kiedy rynek akcji znajdował się u progu wielomiesięcznej bessy. Przed spadkiem o 5,4 proc. nie uchronił się nawet WIG20, obejmujący największe przedsiębiorstwa.
Zyski wyparowują
Podczas gdy jeszcze parę miesięcy temu zainwestowanie pieniędzy na giełdzie przynosiło niemal pewne zyski, to sesje takie jak wczorajsza dają niemal pewność, że pieniądze te się straci. Aż 121 spółek potaniało wczoraj o ponad 10 proc. W ciągu ponad miesiąca, od początku obecnej przeceny, wyparowały zyski wielu inwestorów z ponad pięciu miesięcy hossy. WIG wrócił właśnie do poziomu z końca stycznia.
Podobnie jak było to w poprzednich tygodniach, spadki na warszawskiej giełdzie to konsekwencja wycofywania się inwestorów z rynków akcji na całym świecie. Tematem numer jeden pozostaje kryzys na amerykańskim rynku kredytowym. Gwałtowna wyprzedaż to także efekt tego, że w środę polscy inwestorzy odpoczywali, podczas gdy na świecie indeksy szły w dół. Wczoraj kursy akcji nadrabiały zaległości względem rynków zagranicznych.
Chociaż tego rodzaju panika często zapowiada rychłe odbicie kursów, to zanim do niego dojdzie, nie da się wykluczyć nowych dołków. Przedstawiciele biur maklerskich przyznają, że nie nadążają z odbieraniem telefonów od inwestorów zastanawiających się, co zrobić z coraz tańszymi akcjami. Efekty krachu widać już na rynku pierwotnym. Kolejne spółki decydują się na przesunięcie ofert publicznych. Straty przyniósł wczorajszy debiut Quantum.