- Popatrzmy na źródła wyprzedaży polskich obligacji i akcji - apeluje Urban Górski, ekonomista Millennium Banku. Wtóruje mu Piotr Kalisz, starszy ekonomista Citibanku Handlowego. Jego zdaniem, obecna sytuacja na polskim rynku finansowym jest spowodowana wyłącznie czynnikami zewnętrznymi, głównie złą sytuacją na amerykańskim rynku kredytów hipotecznych. - Mamy przecież spory wzrost gospodarczy, rośnie wydajność pracowników i poprawia się bilans płatniczy - wylicza P. Kalisz. Czy jednak wzrost płac i inflacji nie oznacza problemów? - Nie - odpowiada krótko ekonomista Citibanku Handlowego.
Eksperci uważają jednak, że dopóki sytuacja na rynkach w krajach strefy euro i USA nie uspokoi się, to złoty pozostanie słaby, a ceny obligacji niskie.
- Nikt jednak nie jest w stanie rzetelnie prognozować, jak rozwinie się sytuacja w USA oraz jakie kolejne problemy instytucji finansowych poznamy w najbliższym czasie - uważa Andrzej Halesiak, zastępca dyrektora biura analiz ekonomicznych Banku BPH. - Dlatego nie spodziewam się powrotu optymizmu w najbliższych tygodniach - dodaje P. Kalisz. Zdaniem specjalistów, trudno jednak wyobrazić sobie jeszcze głębsze spadki na GPW, a co za tym idzie - gwałtowne spadki cen (wzrosty rentowności) polskich obligacji. Analitycy dodają, że trudno przewidzieć, kiedy kursy powrócą na ścieżkę wzrostu. - Wszyscy z niecierpliwością czekamy na opinie amerykańskiego Fedu i Europejskiego Banku Centralnego - przyznaje A. Halesiak. Dlaczego? - Ponieważ obecnie za dużą rolę odgrywają emocje, a inwestorzy zdecydowanie mniejszy nacisk kładą na napływające na rynek raporty analityków - zauważa Maciej Bobrowski, p.o. dyrektora działu analiz Beskidzkiego Domu Maklerskiego.
Kurs złotego również odzwierciedla sytuację na światowych rynkach. - Zauważmy jednak, że utrata wartości naszej waluty nie jest gwałtowna, a do tego znacznie mniejsza niż na przykład węgierskiego forinta - mówi U. Górski. Jego zdaniem, świadczy to o bardzo dobrym postrzeganiu polskiej gospodarki przez zagranicznych inwestorów w aspekcie fundamentalnym. - Obserwujemy po prostu zwiększenie awersji do ryzyka, a w krajach rozwijających się, do których należy jeszcze Polska, jest ono większe niż w krajach rozwiniętych - dodaje.
komentarze