Jan Kulczyk, po przegranej w przetargu na libijski koncern Tamoil, stał się głównym akcjonariuszem firmy Loon Energy z Kanady. Notowana na giełdzie w Toronto spółka-wydmuszka ma koncesje poszukiwawcze na kilku kontynentach.
Polski biznesmen, poprzez zarejestrowaną w Luksemburgu firmę Kulczyk Investment House, posiada prawie 39 proc. akcji Loon Energy. Kontrolę nad nią przejął kilka tygodni temu, obejmując 25 mln papierów (26 proc.) oferowanych w subskrypcji prywatnej po dolarze kanadyjskim (czyli ok. 2,6 zł) za sztukę. Kurs firmy wahał się wtedy pomiędzy 0,8 a 0,9 dolarów kanadyjskich.
Na razie Loon Energy pozyskuje śladowe ilości surowca. W I kwartale tego roku przychody z tytułu działalności wydobywczej wyniosły niespełna 400 tys. zł. M.in. dzięki zastrzykowi gotówki od J. Kulczyka firma ma jednak pieniądze na dalsze poszukiwania ropy i gazu. Jej kapitał obrotowy i inne płynne aktywa warte są 41 mln CAD (prawie 110 mln zł), a najcenniejsze z nich są właśnie koncesje na poszukiwanie surowców.
Firma ma 90-proc. udział w projekcie poszukiwania ropy w Brunei. Obszar koncesyjny (2,1 tys. mkw.) obejmuje zarówno wody przybrzeżne, jak i część lądu, a co najciekawsze, sąsiaduje z dużymi polami naftowymi, które są już eksploatowane. Na pierwszy etap poszukiwań firma Jana Kulczyka ma - razem z należącą do rodziny sułtana Brunei spółką QAF - przeznaczyć 20,5 mln USD.
Loon Energy jest też zaangażowana w poszukiwanie złóż gazu i ropy w północno-zachodniej Syrii (obszar liczy 10,2 tys. mkw.). Działa także w Kolumbii i stara się o koncesję dla liczącego prawie 10 tys. mkw. obszaru w północnym Peru.