Już dziś na GPW zadebiutuje sieć delikatesów Bomi. Panująca od pewnego czasu dekoniunktura sprawia jednak, że trudno jest przewidzieć, z jakim skutkiem.
Stanisław Okonek, prezes Bomi, liczy na to, że inwestorzy potraktują akcje spółki jako inwestycję długoterminową i że na koniec debiutanckiej sesji kurs będzie wyższy od ceny z oferty. - Spółka ma bardzo dobre wyniki, realizuje prognozy, rozwija się. Dekoniunktura nie powinna jej zaszkodzić, choć gdyby sytuacja była bardziej pomyślna, to debiut byłby łatwiejszy - mówi S. Okonek.
Podobnego zdania jest Paweł Zaremba-Śmietański, dyrektor ds. operacji kapitałowych w DM IDMSA (DM IDMSA pełnił funkcję oferującego). Także on uważa, że niekorzystna koniunktura nie pozostanie bez wpływu na poziom notowań. - Sytuacja jest bardzo niepewna, ale mam nadzieję, że inwestorzy się nie przestraszą - mówi P. Zaremba-Śmietański. Dyrektor nie chce jednak prognozować, z jakim efektem rozpocznie przygodę z GPW gdyńska sieć delikatesów.
Zdaniem Piotra Cieślaka, głównego analityka Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, decydujący wpływ na wynik debiutu będą miały emocje inwestorów. - Sytuacja jest na tyle trudna, że ludzie zaczynają kierować się emocjami. Chwilowo mniejsze znaczenie może mieć dla nich fundamentalna wycena spółek - mówi P. Cieślak. Jego zdaniem, Bomi uda się utrzymać cenę emisyjną pod warunkiem, że sesja będzie spokojna.
W ofercie publicznej Bomi było 2 mln akcji nowej emisji oraz 2,3 mln "starych". Cena emisyjna wyniosła 23 zł. Do małych inwestorów trafiło 1,1 mln papierów (redukcja w tej transzy przekroczyła 90 proc.).