Od pewnego czasu dziwimy się w "Parkiecie" pomysłowi nowelizacji ustawy o nadzorze finansowym, której celem jest odebranie Komisji Nadzoru Finansowego "opieki" nad bankami. Takie prawo, czy też obowiązek, nakładają od początku przyszłego roku obecnie obowiązujące przepisy, uchwalone po burzliwej dyskusji w ubiegłym roku. Jeśli nowelizacja, nad którą pracuje rząd, zostanie uchwalona, to bankami przez najbliższe pięć lat będzie się nadal zajmować Komisja Nadzoru Bankowego, a jej "organ wykonawczy", czyli Generalny Inspektorat Nadzoru Bankowego, nadal będzie usytuowany w strukturach NBP.
Do tej pory dziwiliśmy się głównie temu, że za utrzymaniem istnienia KNB jest rząd tego samego ugrupowania, który w ubiegłym roku ze wszystkich sił starał się doprowadzić do wchłonięcia nadzoru bankowego przez zintegrowany nadzór nad rynkiem finansowym.
Teraz, gdy - jak się wydaje - szybko zbliżamy się do przedterminowych wyborów parlamentarnych, doszedł jeszcze jeden powód do zdziwienia. W gospodarce i finansach nie brakuje spraw, które powinny być szybko uregulowane nowymi ustawami. "Wisi" reforma finansów publicznych. To samo z interesującym instytucje finansowe włączeniem do polskiego prawa unijnych dyrektyw dotyczących rynku kapitałowego. Dorzućmy jeszcze wypłatę emerytur z drugiego filaru czy emerytury pomostowe i mamy w miarę pełną listę ustaw "pierwszej potrzeby". Na tym tle kwestia, kto będzie zajmował się nadzorem nad bankami, nie jest aż tak ważna. Jednak ministrowie wolą zajmować się właśnie nią. Dlaczego?