To konflikt pomiędzy Warszawą a Moskwą wpłynął na zmianę trasy gazociągu Nord Stream - twierdzi rosyjska prasa. Oficjalnie przebieg bałtyckiej rury w rejonie wyspy Bornholm został zmieniony ze względu na zagrożenie dla środowiska naturalnego Bałtyku. W wyniku korekty, 1189-kilometrowa magistrala wydłuży się o 8 kilometrów, co spowoduje wzrost kosztów tej inwestycji o kilkadziesiąt milionów dolarów.
Dziennik "Kommiersant" twierdzi, że prawdziwą przyczyną zmian były kłótnie Polski i Rosji. Warszawa obawia się, że bałtycka rura wpłynie negatywnie na bezpieczeństwo energetyczne kraju. Jak donosi gazeta "Wriemia Nowostiej", Polska, która kategorycznie sprzeciwia się bałtyckiemu projektowi, wiosną przypomniała sobie o dawnym sporze z Kopenhagą na temat granicy morskiej. - Wszystko to znacznie utrudniało uzgadnianie trasy i cieszyło Polaków, którzy nie ukrywali radości z możliwego opóźnienia realizacji znienawidzonego projektu, pozbawiającego ich perspektyw na tranzytowy biznes - pisze moskiewska gazeta.
Niewykluczone, że gazociąg Nord Stream znów zmieni swój kierunek. Szwecja zabiega o odsunięcie przyszłej magistrali jak najdalej od wyspy Gotlandia, Finlandia zaś o przeniesienie rury do estońskiej strefy ekonomicznej. Z kolei władze w Tallinie również niechętnie odnoszą się do niemiecko-rosyjskiej inwestycji. Gazprom chce, aby budowa morskiego odcinka Gazociągu Północnego ruszyła wiosną 2008 r., a pierwsze dostawy gazu popłynęły do Europy w drugiej połowie 2010 r.
Gazociąg będzie się składać z dwóch nitek o łącznej przepustowości 55 mld m sześc. gazu rocznie. Druga nitka powinna ruszyć w 2012 r. Morski odcinek magistrali będzie się zaczynać od tłoczni w rejonie Petersburga, a kończyć w Greifswaldzie, w pobliżu granicy niemiecko-polskiej. Gazprom ma 51 proc. udziałów w spółce Nord Stream, reszta zaś należy do niemieckich koncernów BASF i E. ON.