- Słucham. Lubię słuchać siebie.
- Nie można być po prostu szczęśliwym. Są różne poziomy szczęścia. Pierwszy to przyjemność, drugi to radość, trzeci powodzenie, a czwarty to błogostan.
- Czwarty to najwyższy poziom.
- W głębi siebie. Nie ma hierarchii. Nie o to chodzi.
- Jakie są różnice między tymi poziomami?
- Wytłumaczę w taki oto prosty sposób: szczęście to coś, co się tworzy. Pomyśl o dziecku. Najpierw jest seks. To przyjemność. Intensywna, ale krótkotrwała. Można ją powtórzyć. Można także się od niej uzależnić. Łatwo zepsuć to szczęście, lekceważąc konsekwencje. Ta przyjemność może być też jałowa. Potem jest radość: dziecko się rodzi. Jest wysiłek, może nawet ból, ale pojawia się. Cud. To doświadczenie siły natury. Oczywiście radość także minie, ale samo wspomnienie tej radości to też radość. Potem jest powodzenie. Pojawia się, kiedy dziecko robi postępy. Pierwszy krok. Pierwsze słowa: "mama", "tata"... To szczęście jest bardziej stałe, bo stale dziecko przy nas się rozwija. Jednak to szczęście ma nasilać się cały czas. Każdy krok pociąga za sobą oczekiwanie na następny. I szczęściem jest cieszenie się z każdego postępu, bo takie szczęście pomaga także przy następnym kroku. No i w końcu jest błogostan. Pojawia się, kiedy dziecko mówi mi "kocham cię" i czuję, że jego miłość mnie nigdy nie opuści. Że w momencie swojej śmierci będę szczęśliwy, bo jestem kochany i kocham. Że mogę iść do Boga ze swoim skarbem miłości, że zbierałem na ziemi ofiarę dla Niego jako przejaw wdzięczności za te dary, które służyły mi przez całe życie.