Po trzech wzrostowych sesjach na rynku aluminium z minionego tygodnia obecny zaczął się od spadku. Został on spowodowany kilkoma informacjami wskazującymi na pogarszanie się perspektyw rozwoju gospodarczego. Uczestnicy rynku z mieszanymi uczuciami przyjęli wycofanie się szefa EBC ze stanowczych zapowiedzi podniesienia stóp procentowych już w przyszłym tygodniu. Brak podwyżki mógłby ożywić gospodarkę, ale może też oznaczać, że obecny kryzys na rynkach finansowych jest poważniejszy niż wcześniej sądzono. Niepokoju inwestorom przysporzyły też wczorajsze informacje o rekordowym spadku cen domów w USA, a zwłaszcza o pogorszeniu nastrojów niemieckich przedsiębiorców i amerykańskich konsumentów. To jednoznacznie zapowiada mniejszy popyt. O cenach aluminium i innych surowców już od kilku lat decyduje jednak nie to, co dzieje się w USA czy w Europie, ale rozwój sytuacji w Chinach. A tam nic nie wskazuje na spowolnienie. Największy producent aluminium na świecie, rosyjski Rusal, przewiduje, że od 2009 r. Chiny znowu będą importerem netto tego metalu, a ich zużycie wzrośnie z obecnych 25 proc. do 36 proc. światowego zużycia aluminium. Cena aluminium już w przyszłym roku może sięgnąć 4 tys. USD za tonę. Wczoraj po południu za tonę aluminium w kontraktach trzymiesięcznych płacono na Londyńskiej Giełdzie Metali 2530 USD, o 18 USD mniej niż na poniedziałkowym zamknięciu. W miniony wtorek na zamknięciu sesji aluminium kosztowało w Londynie 2477 USD za tonę.

PARKIET