Niespodzianki nie było. Zgodnie z oczekiwaniami niemal wszystkich analityków, Rada Polityki Pieniężnej na zakończonym wczoraj posiedzeniu podniosła stopy procentowe o 25 punktów bazowych. Główna stopa - siedmiodniowych operacji otwartego rynku - wynosi od dziś 4,75 proc. Zdaniem analityków, w Polsce należy się spodziewać dalszego zaostrzania polityki pieniężnej. W tym roku główna stopa NBP ma dojść do 5 proc., a w następnym - do co najmniej 5 proc.
Oczekiwania podwyżek stóp nie zmniejszają się, chociaż w ostatnim czasie na świecie pojawia się coraz więcej sygnałów, że główne banki centralne są skłonne już nie zaostrzać, ale rozluźniać politykę pieniężną. Dlaczego, zdaniem ekonomistów, u nas nie będzie tak, jak w największych krajach?
Liczy się to, co w kraju
- Tak naprawdę tylko w Stanach Zjednoczonych myśli się o końcu cyklu podwyżek stóp - mówi Łukasz Tarnawa, główny ekonomista PKO BP. Według niego, w strefie euro można mówić tylko o odsunięciu podwyżek, zacieśnienia polityki pieniężnej można się spodziewać również w Szwajcarii. - Większość krajów azjatyckich również jest na etapie zacieśniania polityki pieniężnej - zauważa Ł. Tarnawa.
Jego zdaniem, dla naszej RPP liczą się przede wszystkim nie zawirowania na światowych rynkach finansowych, ale czynniki wewnętrzne. - Dalszy szybki wzrost popytu krajowego i poprawa sytuacji na rynku pracy będą powodowały utrzymywanie się ryzyka wzrostu inflacji. Dlatego nasz bank centralny będzie podnosił stopy - jest przekonany Łukasz Tarnawa.