Przecena w USA o ponad 2 proc. musiała odbić się u nas echem - i się odbiła. Niezależnie od przyczyn tego spadku nasi inwestorzy po prostu się nim zaniepokoili. Tym bardziej że jak dzień wcześniej sesja zakończyła się dokładnie na poziomie, który mógł uchodzić za wsparcie. Zatem niskim początkiem notowań to wsparcie było naruszone.
Rankiem posiadacze długich pozycji przeżyli trudne chwile. Po słabym otwarciu popyt miał ostatnią szansę na pojawienie się. W ciągu wcześniejszych dwóch dni aktywność kupujących była niewielka, co spowodowało spadek cen przy (w sumie) niewielkiej podaży. Świadczyła o tym wartość obrotów. Świadomość, że ranek jest ostatnim dzwonkiem na zaktywizowanie się, chyba pomogła, bo popyt niemal od otwarcia starał się przejąć inicjatywę.
Te starania odniosły skutek,
bo ceny do południa rosły. Rosły na tyle szybko, że jeszcze przed 12.00 cała poranna strata została odrobiona i po krótkim czasie ceny wyszły nad poziom zamknięcia poprzedniej sesji. Od południa mamy do czynienia z konsolidacją, z której ceny raz próbowały się wybić dołem, raz górą, ale do końca dnia utrzymały ten sam poziom.
Odrobienie porannej przeceny z pewnością pomoże byczej