Wrocławski dystrybutor elektrotechniki negocjuje w sprawie przejęcia zagranicznych firm z branży (byłyby to jego pierwsze spółki zależne). W grę wchodzą podmioty z Rumunii i Ukrainy. - Byłem w lipcu na rozmowach w Rumunii, a w sierpniu na Ukrainie. We wrześniu przedstawiciele firm z tych dwóch krajów mają przyjechać do Polski i będziemy rozmawiać - zapowiada Krzysztof Folta, prezes TIM-u. Dodaje, że potencjalne akwizycje nie będą miały dużego wpływu na wyniki tak dużej firmy jak TIM. Według prezesa Folty, rumuński rynek dystrybutorów elektrotechniki jest bardzo rozdrobniony. Najwięksi gracze mają roczne obroty rzędu 6-10 mln euro. Również na Ukrainie potencjalne przejęcia będą raczej małe w porównaniu z wielkością TIM-u. - W grę wchodziłyby akwizycje podmiotów o rocznych obrotach rzędu 20-25 mln zł - mówi prezes Folta.

Wrocławska spółka ma teraz dwa centra logistyczne. Z przeprowadzonej w tym roku emisji akcji pozyskała nieco ponad 91 mln zł na budowę dwóch kolejnych obiektów - w Siechnicach i w okolicach Torunia. Prace nad tym pierwszym już ruszyły. - Budowa trwa. Idziemy zgodnie z harmonogramem. Rozruch nowego centrum w Siechnicach zaplanowaliśmy na kwiecień przyszłego roku - mówi Krzysztof Folta.

Po pierwszym półroczu wrocławska firma zarobiła na czysto 17 mln zł (wobec 12,4 mln zł rok wcześniej). Przychody sięgnęły 221,9 mln zł i były o 60 mln zł wyższe niż przed rokiem. W tym roku TIM już dwukrotnie podnosił prognozy wyników finansowych. W marcu zarząd skorygował plany przychodów - poszły w górę z 550 do 570 mln zł. W czerwcu TIM podniósł plan zysku netto o 12,5 proc., do 45 mln zł. Czy będzie kolejna korekta? - Zobaczymy po trzecim kwartale. Na razie jest za wcześnie, by o tym przesądzać - mówi Krzysztof Folta. Ponad połowę przychodów i zysku netto firma osiąga w drugim półroczu.