Ze wstępnych szacunków ministerstwa pracy wynika, że oficjalny odsetek osób pozostających bez zatrudnienia wyniósł na koniec września 11,7 proc. Od początku roku wskaźnik ten spadł o 3,2 punktu procentowego. W żadnym z miesięcy tego roku nie było wzrostu.

Wielu ekonomistów uważa, że metodologia przyjmowana przez rząd zawyża stopę bezrobocia i obecnie jej prawdziwy poziom jest o wiele niższy niż 11,7 proc. Pojawiają się głosy, że do spadku wskaźnika przyczyniają się migracje zarobkowe Polaków do krajów Unii Europejskiej. Jak jednak zauważyła niedawno minister pracy Joanna Kluzik-Rostkowska, wyjazdy nie są bez znaczenia, ale nie są też najważniejsze. Rozwijające się krajowe firmy wciąż zgłaszają duży popyt na pracowników. Od naszego wejścia do Unii Europejskiej powstało już około 1,2 mln nowych miejsc pracy.

Niezależnie jednak od tego, ile w rzeczywistości osób poszukuje pracy w Polsce, przedsiębiorstwa znajdują się w coraz trudniejszym położeniu. Alarmują, że mimo oferowania coraz wyższych płac, mają poważne problemy z pozyskaniem nowych pracowników. Dlatego należy spodziewać się dalszej presji na wzrost wynagrodzeń. Z drugiej strony zjawisko to nie powinno już się nasilać. Chodzi o efekty sezonowe (chociaż w ostatnim okresie zdarza się, że rynek pracy je pokonuje). Zgodnie z nimi, ostatnie miesiące roku nie przynoszą spadku bezrobocia, a jego wzrost. O tym, że poprawa na rynku pracy na ten rok już wygasa, świadczyć może fakt, że we wrześniu na rynku pojawiło się o 4,5 proc. mniej ofert pracy niż w sierpniu. Było ich 105,5 tys. W tym samym okresie ubiegłego roku zgłoszono o 4 tys. ofert więcej.