Nasz rynek w poprzedni piątek i poniedziałek postraszył aktywnych uczestników rynku, zamykając utworzoną 19 września lukę (powyżej 3663 pkt dla WIG20). Ponieważ jednak analogiczne luki utworzone tego dnia na wykresach większości indeksów giełdowych w Europie w reakcji na półpunktową obniżkę stóp Fed z 18 września pozostały nienaruszone, więc można było pozwolić sobie na lekceważenie tego negatywnego lokalnego sygnału technicznego sprzed tygodnia. Jak się okazało słusznie, bo WIG20 już we wtorek ponownie wzniósł się powyżej tego poziomu wsparcia. Nadal więc wydaje się, że dopóki nie dojdzie do masowego zamykania na wykresach giełdowych światowych indeksów z 19 września, rozsądnie jest uważać trend wzrostowy rozpoczęty w połowie sierpnia za aktualny.
Nie da się wykluczyć - choć osobiście uważam taki scenariusz za mało prawdopodobny - że rynki zachowają się po letniej wyprzedaży w taki sam sposób, jak po wyprzedaży z wiosny 2006 r., to znaczy ponownie wejdą w trwający kilka kwartałów trend wzrostowy. Porównując ostatnie odbicie cen w górę na naszym rynku do tego sprzed 14 miesięcy można ocenić, że sytuacja techniczna WIG20 jest niemalże identyczna, jak ta z początku trzeciej dekady lipca 2006 r. Na podstawie tej analogii należałoby oczekiwać wzrostu cen akcji trwającego jeszcze przez tydzień i osiągającego poziom nieco przewyższający szczyt sprzed 2 tygodni (3830 dla WIG20). Po tym przyszłotygodniowym wzroście powinna rozpocząć się fala spadku. W wersji optymistycznej byłaby ona podobna do łagodnej 10-proc. korekty analogicznej do tej trwającej do końca października ub.r. W wersji pesymistycznej spadki będą głębsze i sprowadzą do końca roku rynki poniżej sierpniowych minimów.
Oczywiście to, który scenariusz zostanie oddany do realizacji, zależeć będzie od tego, czy na rynkach światowych dojdzie do kolejnej rundy kryzysu. Jego ogniska cały czas się tlą - w ostatnich dniach na przykład doszło do gwałtownego spadku zaufania do stabilności finansów Kazachstanu - ale niezwykle trudno ocenić, czy przerodzi się to w IV kwartale w coś poważniejszego.