Zgodnie z nowymi przepisami kodeksu cywilnego, każdy interes majątkowy, który da się ocenić w pieniądzu, może być przedmiotem ubezpieczenia - uważa mecenas Andrzej Chróścicki, prezes kancelarii Law-Insurance-Finance, doradca prawny Polskiej Izby Pośredników Ubezpieczeniowych i Finansowych. - Może to dotyczyć również ubezpieczenia od ewentualnych strat poniesionych w związku z inwestycjami w fundusze. Myślę, że to może być bardzo ciekawy produkt ubezpieczeniowy - dodaje. Przyznaje jednak, że towarzystwa mogą mieć pewne trudności z szacowaniem przyszłych wyników funduszy, a w konsekwencji z szacowaniem ryzyka ubezpieczeniowego.
To nie będzie hit
- W Europie są już takie produkty, choć stanowią raczej niszową ofertę, znacznie korzystniejszą dla ubezpieczycieli niż klientów - mówi Tomasz Bogutyn, do niedawna prezes PKO TFI. Według niego, konstrukcja produktu może wyglądać w taki sposób, że ubezpieczyciel oferuje klientowi polisę np. trzyletnią, w której skład wchodzi kilka funduszy. Muszą one wcześniej być sprawdzone i działać dłuższy czas na rynku. Na podstawie analizy historycznej i prognoz makroekonomicznych firma szacuje wzrost benchmarku, którym może być indeks, złożony ze spółek znajdujących się w portfelu funduszy.
Towarzystwo ubezpieczeniowe prognozuje, że dany indeks wzrośnie np. w ciągu trzech lat o jakiś procent. Na tej podstawie udziela gwarancji zwrotu na poziomie połowy tych szacunków lub jeszcze niższym. Jednocześnie firma zabezpiecza swoje pozycje opcjami na ten indeks. - To taka trochę udoskonalona polisa strukturyzowana gwarantująca zwrot kapitału - podsumowuje Bogutyn. Podkreśla jednak, że ubezpieczyciele mają tu bardzo wysokie prowizje. To czyni produkt mało atrakcyjnym.
Zdaniem Sebastiana Buczka, prezesa Quercus TFI, prognozowanie wyników niekoniecznie bywa trafne. - Instytucja finansowa musi być pewna, że osiągnie zakładany wynik finansowy, a nie może tylko opierać się na prognozach - mówi.